Nie zdawał sobie sprawy z niczego, gdzie jest ani co się stało, ubolewał nad swoim losem, tęsknota za synami przygnębiała go jeszcze bardziej, jego ciężkie łapy mocno i złośliwie osadzały się na delikatnym piasku, uszy miał lekko położone, tak jakby ignorował wszystko, gdy przeszedł pustynie ukazał mu się las, a koło lasu wodopój, podbiegł, napił się i głęboko westchnął.
- Co dalej? - Pomyślał.
Przez myśl przemykały mu sceny śmierci każdego, kogo darzył uczucie, kogo kochał... Wszedł do lasu i upolował sobie zająca którego szybko zjadł. Usłyszał niepokojące kroki, warknął ostrzegawczo i pokazał zęby zza krzaków wyszła tajemnicza postać.
- Kim jesteś? - Zapytała go.
- Szlama... - Westchnął i spuścił łeb, a jego uszy lekko i żałośnie opadły.
- Szlama? - Zdziwiła się.
Tajemnicza, jak się kazało wadera chyba nigdy nie słyszała o Szlamie, Dino na ten znak podniósł uszy a jego kąciki pyska lekko drgnęły, przez chwilę pomyślał że może chodź jedna osoba nie będzie się z niego śmiać.
- Mów mi Dino. - Przedstawił się. - A ciebie jak zwą? - Zapytał bez zastanowienia.
<Ktoś ma ochotę popisać ? :) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz