- Jasne! - odpowiedział wadera w wyraźnie dobrym humorze.
- No więc ruszajmy! - powiedziałem i zacząłem iść.
- A gdzie idziemy? - zaciekawiła się wadera.
- Zobaczysz. - odpowiedziałem i przywołałem na pysk uśmiech. Lunz już o nic nie pytała tylko za mną szła. Pokazałem jej wszystkie tereny (Aleję cierpiących dusz z daleka). Na koniec znaleźliśmy się na plaży. Tej całkiem normalnej, gdzie pod łapami jest piasek, a nie kamienie. Usiadłem i spojrzałem na Lunsaris.
- I jak? Podobało się? - zapytałem. Wadera pokiwała głową i spojrzała na morze. Przez chwilę wydawało mi się iż dostrzegłem w jej oczach błysk. Taki szczególny, jaki pojawia się gdy się coś knuje ... Pomyślałem jednak, że to moja wyobraźnia, płata mi figle.
- Popływamy? - zapytała ni z tego ni z owego wadera. Spojrzałem na nią. Właściwie czemu nie?
- Okey. - odpowiedziałem i weszłem do wody. Jak się tego można spodziewać od razu pojawiła się większa fala, która zmoczyła mnie całego. Lunz zaśmiała się i podeszła do mnie. Całkiem niespodziewanie przewróciła mnie do wody i zaczęła się śmiać. Wstałem parskając. Słona woda nie należy do najsmaczniejszych. Spojrzałem na roześmianą waderę i też się uśmiechnąłem. W następnej sekundzie to Lunsaris leżała w wodzie. Zaśmiałem się.
- Należało ci się! - powiedziałem. Wadera wstała wypluwając słoną wodę i spojrzała na mnie morderczym wzrokiem, co niestety nie dało pożądanego efektu gdyż nadal się uśmiechała.
<Lunz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz