- Chyba trzeba się zbierać. - mruknęła i jeszcze raz spojrzała na morze. Ciemna tafla wody kusiła, by w nią wskoczyć, lecz oparłem się tej pokusie.
- Odprowadzić cię? - zapytałem z braku lepszego pomysłu. A trzeba wam wiedzieć iż wcale nie byłem zmęczony, jakże bym więc mógł iść spać? Wadera spojrzał na mnie.
- No dobra. - powiedziała i złożyła skrzydła na grzbiecie. Zaczęliśmy iść w kierunku jej jaskini. Drogę oświetlały nam gwizdy i księżyc. Mroźny wiatr poruszał koronami drzew nad nami, w powietrzu dało się już wyczuć nadchodzącą jesień. Nagle przed nas wyskoczyła sarna. Widzieliśmy ją tylko sekundę, ale ja i tak dostrzegłem strach, a wręcz panikę w jej oczach. Zwierzę zniknęło równie szybko jak się pojawiło. Stanęliśmy razem z Lunsaris zdziwieni nietypowym zachowaniem sarny.
- To tylko sarna. Może jakiś wilk ją spłoszył? - wysunęła teorię wadera. Pokiwałem głową, sam nie mając lepszego wyjaśnienia. Nagle ze strony skąd pojawiła się sarna wyskoczyło całe stado zwierząt. Jelenie, łanie, sarny, kozły, zające, króliki, łasice, kuny a nawet ryś i kilka lisów wyskoczyło z krzyków i zniknęło po drugiej stronie jak tamta łania. Nie minęła sekunda, a niebo zaroiło się od ptaków różnych gatunków, które również uciekały z tamtego terenu.
- Co się dzieje do cholery? - mruknąłem bardziej do siebie niż do wilczycy. Czarny feniks, dotąd grzecznie trzymający się swojej właścicielki poderwał się do lotu. Zaczął krążyć nam nad głowami, wyraźnie dając do zrozumienia iż powinniśmy podążyć za uciekającymi zwierzętami. Kiedy nie ruszyliśmy się z miejsca, krzyknął rozdrażniony i ... odleciał.
- Delilah! - krzyknęła Lunz. Rozłożyła skrzydła gotowa polecieć za towarzyszem. Jednak zrezygnowała z tego zamiaru. A przynajmniej tak to widziałem.
- Co tam się stało? - zapytała. - Delilah nigdy by tak po prostu nie odleciał ... - powiedziała zmartwiona i spojrzała w miejsce z którego uciekały zwierzęta. Na razie były to myszy, szczury i inne małe zwierzęta nie tak szybkie jak sarny czy zające. Również spojrzałem w tamtą stronę, a pierwsza myśl która pojawiła się w mojej głowie była dość ... inna niż myśl każdego innego stworzenia. Miąłem zwyczajnie ochotę pobiec w tym kierunku i przekonać się na własnej skórze co takiego strasznego znajduje się w tej części lasu. Bynajmniej nigdy nie słyszałem o potworze, który by doprowadził do takiej paniki. Ani Empuzy ani słynna Drzazga ani nawet Goliat ... Podjąłem decyzję. Słuszna czy nie zamierzałem się jej trzymać.
- Idę sprawdzić co je tak wystraszyło. - powiedziałem. Lusaris obrzuciła mnie zaniepokojonym spojrzeniem.
- To niebezpieczne! - powiedziała. W tych słowach można było doczytać się czegoś w rodzaju: nie idź tam!
- Musze iść. Jak nie ja to kto? - odpowiedziałem i wskoczyłem w krzaki.
<Lunsaris?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz