poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Od Anubisa CD Lunsaris

- Tak. Poradzą sobie bez nas. - powiedziałem, wiedząc iż jestem tylko dodatkowym ciężarem. W tym świecie nie czułem się jak w domu, mimo iż formalnie powinienem do niego należeć. Wiedziałem iż Lunsaris czuje się tu jak u siebie i be ze mnie z pewnością by jeszcze powęszyła. Miała jednak rację. Nie powinniśmy wtrącać się w nie swoje sprawy, puki nie zaczną one wpływać na zewnętrzny świat. W tedy zawsze możemy tu wrócić zwarci i gotowi do działania. Do tego czasu lepiej się nie wychylać. Rozłożyłem skrzydła i wzbiłem się w powietrze. Wadera poszła w moje ślady, machając smoczymi skrzydłami. O dziwo nieruchome i pełne dymu powietrze teraz zdawało się ciągnąć mnie w dół, jakby ni ciało wypuścić mnie z piekła. Po moim trupie! (Chyba nie powinienem tak mówić zważywszy na to gdzie się znajduję). Pierwszy przeleciałem przez barierę. Oczywiście mogłem zachować tą postać poza piekłem, ale po co? W postaci demona wylądowałem na zniszczonej ziemi i od razu przemieniłem się w zwykłego basiora. Westchnąłem z ulgą i przeciągnąłem się. Obok mnie wylądowała Lunz, już w postaci białej wadery. Oboje spojrzeliśmy na krater i znajdujący się w nim portal.Pokręciłem głową.
- Trzeba powiedzieć innym by nie zbliżali się do tego miejsca, puki portal jest otworzony. - odezwałem się. Nie chciałem nawet wyobrażać sobie sytuacji w której jakiś zbłąkany wilk wpada do piekła ...
- Chodźmy. - powiedziała Lunz. Nie trzeba mi było tego dwa razy powtarzać. Ruszyłem za waderą w stronę niezniszczonej części lasu. Już po chwili mogliśmy odetchnąć świeżym powietrzem, pachnącym leśną ściółką i wilkami.  Od razu mój humor się polepszył. Nareszcie w domu! Pomyślałem, mimo iż w piekle nie spędziliśmy znowu tak dużo czasu. Nad lasem świecił księżyc, prawie w pełni, wskazując nam drogę do domu.

Lunz?

Od Moon Cd Ifus

Jakiś basior trzymał mnie w powietrzu mocno za kark.
-Puszczaj mnie!-krzyknęłam w jego stronę.
-O nie, nie nie. Nie puszczę cię ty mój obiedzie-zachichotał wilk i ścisnął mnie jeszcze mocniej.
-Mamo, mamo! -wrzeszczała Ifus, ale to nie dawało żadnych skutków. Byliśmy za daleko jaskiń wilków, żeby ktokolwiek mógł nas usłyszeć
-Pakować je do worów i wynosimy się  z tond!-krzyknęła wadera i z krzaków wyłoniły się kolejne 2 wilki. Jeden był cały czarny z dodatkami czerwieni, a drugi był czarny z dodatkami niebieskiego.  Wzięły zza siebie dwa ogromne wory i siłą wrzuciły nas do nich. Nie wiedziałam gdzie jesteśmy. Wilki z obcej wataha porwały nas gdzieś. Nie wiedziałam, czy w ogóle przeżyjemy.
-If zrób coś!-krzyknęłam błagalnie
-A co ja mogę zrobić? Siedzę w worku!-wrzasnęła obrażona.
<If?>>

Od Ness Cd Shogain

Okazało się, że to Shogain na mnie wpadł. Roześmiałam się kiedy zaproponował wspólne polowanie na zwierzynę.
-Zgoda, może ją jeszcze dogonimy-zamierzyłam się i biegłam tuż za ofiarą. Shog dorównał mi kroku i krzyknął.
-Ja z prawej, ty z lewej to ją złapiemy
-No to jedziemy!-zwiodłam nasz obiad do prawej strony, a Shog wtedy ją zaatakował.
-Dobra robota-mruknęłam i wyrwałam kawał mięsa z brzucha ofiary.
<<Shog? Mało weny :(()

Nowa wadera!

Oto Rose!


Mam nadzieję że będziesz się z nami dobrze bawić! :3

Od Dina

- Szlama, Szlama, Szlama.... - Właściwie to chyba tylko to siedziało mu w głowie przez połowę wędrówki.
Nie zdawał sobie sprawy z niczego, gdzie jest ani co się stało, ubolewał nad swoim losem, tęsknota za synami przygnębiała go jeszcze bardziej, jego ciężkie łapy mocno i złośliwie osadzały się na delikatnym piasku, uszy miał lekko położone, tak jakby ignorował wszystko, gdy przeszedł pustynie ukazał mu się las, a koło lasu wodopój, podbiegł, napił się i głęboko westchnął.
- Co dalej? - Pomyślał.
Przez myśl przemykały mu sceny śmierci każdego, kogo darzył uczucie, kogo kochał... Wszedł do lasu i upolował sobie zająca którego szybko zjadł. Usłyszał niepokojące kroki, warknął ostrzegawczo i pokazał zęby zza krzaków wyszła tajemnicza postać.
- Kim jesteś? - Zapytała go.
- Szlama... - Westchnął i spuścił łeb, a jego uszy lekko i żałośnie opadły.
- Szlama? - Zdziwiła się.
Tajemnicza, jak się kazało wadera chyba nigdy nie słyszała o Szlamie, Dino na ten znak podniósł uszy a jego kąciki pyska lekko drgnęły, przez chwilę pomyślał że może chodź jedna osoba nie będzie się z niego śmiać.
- Mów mi Dino. - Przedstawił się. - A ciebie jak zwą? - Zapytał bez zastanowienia. 

<Ktoś ma ochotę popisać ? :) >

niedziela, 30 sierpnia 2015

Od Lunsaris CD Anubisa

- Wszystko w porządku? - spytałam, zaniepokojona tak dziwną reakcją Anubisa. Mimo swojego złowieszczego wyglądu czułam, ze to nie jest jego dom. Widziałam po jego zachowaniu, że jest Upadłym tylko z nazwy. Generalnie nic tu po nim. Po mnie zresztą też. To były problemy piekielnego świata, a my, chcąc nie chcą, tylko formalnie byliśmy jego częścią. Władca zna się na swojej pracy i nie byłby zadowolony z wieści, że dwa wilki szlajają się po jego terytorium prowadząc własne śledztwo. 
- Tak. - odpowiedział zbyt szybko, by była to prawda. Podeszłam więc do niego i pocieszycielsko szturchnęłam w bok. gdy to nie pomogło, nosem dotknęłam jego pyska. 
- Przecież widzę. Chodźmy stąd, nic tu po nas. - mruknęłam.
- A co z otwartym przejściem? - spytał podnosząc wzrok.
- Władca nie będzie zadowolony z naszego myszkowania, sam sobie z tym poradzi. To nie pierwszy i ostatni raz, ma do tego odpowiednie służby. Poza tym, nie czuję się tu dobrze. - skłamałam, mówiąc ostatnie zdanie, ale nie był w stanie tego wyczuć. Martwiłam sięo niego, a wiedziałam, że Pan sobie poradzi. - To co, spadamy?

Anubis?
Wena była i się zmyła :')

Nowa wadera!

Przed państwem Nina!


Witamy w naszych skromnych progach! :3

Nowa wadera!

Powitajmy Volantie Scabie!


Serdecznie witamy Cię w naszym gronie! :3

Od Anubisa CD Lunsaris

- Jakieś pytania? - Lusaris spojrzała na mnie, czekając na jakieś słowa. Musiałem się chwilę zastanowić. Nigdy nie lubiłem ani nie interesowałem się polityką i hierarchiĄ w piekle. Coś tam jednak obiło mi się o uszy, dzięki czemu wiedziałem o czym mówi wadera. Pokręciłem głową.
- Na razie żadne pytanie nie przychodzi mi do głowy. - powiedziałem zgodnie z prawdą. Skoro Lunz mówi, że to była jakaś pojedyncza akcja, a nie zbiorowy bunt to musi tak być. Nagle naszła mnie pewna myśl.
- Jak bunt wpłynie na mieszkańców piekła? - zapytałem. Bo co będzie, jeśli demony i inni zbuntują się, już całkiem otwarcie? Kto ich powstrzyma? Czy Władca sobie poradzi sam? A może ktoś jednak stanie u jego boku. No i ... jak to wpłynie na zewnętrzny świat?
- Nie sposób określić. - odpowiedział wadera. - Możliwe iż nie będzie się tu dziać najlepiej, ale ... kiedyś wszystko musi wrócić do dawnego stanu rzeczy. - powiedziała bez przekonania. Ja też nie byłem pewny ... pobyt tu nie należał do najmilszych, ale musieliśmy jeszcze trochę powęszyć. Bo jeśli to jednak początek czegoś większego? Jakiegoś planu powalonego Cherubiny? Chociaż ... co my mogliśmy zrobić? Upadły Demon i Wilk Śmierci? Niezdecydowany zamknąłem oczy i podniosłem głowę by na chwilę skupić się i odetchnąć. Zadymione powietrze skutecznie mi to uniemożliwiło. To powinien być mój dom, jednakże nie czułem się tu swobodnie. Nie pasowałem tu ... a może tylko to sobie wmawiałem? Westchnąłem zrezygnowany i wbiłem wzrok w swoje łapy.

Lunz? Ten brak weny mnie prześladuje :c

Od Lunsaris CD Anubisa

Słysząc pytanie basiora automatycznie ukryła swoją niepewność. Chciałby znać odpowiedź na to pytanie. I jeśli głębiej by się zastanowiła, może doszłaby do jakiegoś logicznego wniosku. Jej mózg pracował na najwyższych obrotach, skupiła się na tej sprawie do tego stopnia, że nieświadomie coraz bardziej naciskała na najbliższe stworzenia, przyprawiając je o dodatkowe cierpienia i rozstrojenie w myśleniu. Toteż wkrótce wokół Lunsaris i Anubisa nie było już nikogo.
- Niech ja pomyślę... - mruknęła nieobecnym tonem i nie patrząc na drogę, zniżyła lot, by zaraz wylądować na wygodnej, szarej skale przyjemnie chłodnej dla opuszek. złożyła skrzydła i wróciła do swojej wilczej postaci, tej gorszej odsłony. - Uważaj teraz. - zwróciła się do towarzysza. - Ukryj się za skałą, bo zamierzam zaraz uwolnić Duszę. Tu nikomu nie zrobi krzywdy, a ja będę się mogła skupić na łączeniu faktów, a nie utrzymywaniu jej w ryzach.
- W tym wypadku nie zamierzam się kłócić. - odparł i pospiesznie odfrunął. Po chwili naprzeciw Lunz pojawił się zielona, duchopodobna kreatura, która kłapnęła na waderę zębami i odleciała w głąb krainy. zaraz też z powrotem pojawił się Anubis. Egzorcystka musiała usiąść, bo Dusza nieco ją osłabiała, ale nie miało to wpływu na jej myślenie.
- Hierarchia Piekła jest rozbudowana. - mruknęła. - Istoty Niższego Szczebla możemy od razu wykluczyć z kręgu podejrzanych. Rasy, które zaliczane są do tego kręgu, pozbawione są wszystkich, bądź większości praw. Jest to najliczniejszy Krąg, ale i najsłabszy, niemający żadnego znaczenia w decydowaniu o sprawach związanych z interesem Królestwa. Najniższy szczebel można również określić jako ”tanią siłę roboczą”. - wytłumaczyła swoje założenie i popatrzyła na betę, który kiwnął łbem na znak, że jak na razie rozumie. - Demony niższe też odpadają.Większość ze stworzeń wchodzących w skład tej warstwy stanowią żołnierze Piekła. Jest to podstawa fizyczna Czarnej Armii. Do ich zadań, oprócz walki, należy również ingerencja w życie istot z powierzchni, ale nie mogą otwierać portali. Posiadają oni pełnię praw i podlegają bezpośrednio Potęgom. Demony niższe nie mają żadnych przedstawicieli w Radzie Krwi, przez co nie mogą decydować o sprawach związanych z Podziemnym Królestwem. - podrapała się za uchem i kontynuowała wywód. - Schody zaczynają się tutaj. Demony Wyższe to tajemnicza grupa. Posiadają pełnię praw, mają przedstawicieli w Radzie Krwi w postaci Krwawych kapłanów. Swoją wysoką pozycję w Hierarchii Piekła zawdzięczają nieprzeciętnej sile i inteligencji. Jedyną przeszkodą, jaka stanęła na drodze zaliczenia ich do Kręgu Książąt, jest brak rodowodu anielskiego. Gdyby go posiadały, to z pewnością na Radzie Krwi rozpatrywana byłaby możliwość wyniesienia ich do wyższej warstwy. Ich zadania polegają głównie na wywoływaniu kataklizmów i nieszczęść. Tylko czy Upadli, Anioły Śmierci i Plagi potrafiliby otworzyć portal z którego zamknięciem ma problem sam Władca Podziemi. Szczerze wątpię, lecz to może być kwestia sporna. Książąt Niższych i Podkręg Niższy pomijamy, to arystokraci nie mający nic do gadania w tej strukturze tak na dobrą sprawę. I teraz trafiamy na Wyższe odpowiedniki tych dwóch grup. - w jej oczach pojawił się błysk niepokoju. Potęgi, Cnoty, Władze, to członkowie Podkręgu Wyższego. O ile Cnoty to tylko wyżywające się na naturze kreatury, to Potęgi i Władze słyną z inteligencji i sprytu. Mógły w tym uczestniczyć, ale same nie otworzyłyby przejścia. Teraz Trony, Cherubiny i Serafy, czyli Książęta Wyżsi. O ile Trony to sędziowie, którzy nie mają czasu na pozapiekelne sprawy, to Cherubiny byłby do tego jak najbardziej zdolne. Serafy rzadko bywają na powierzchni i powodują głównie konflikty, więc najbardziej podejrzewałabym tą drugą grupę. Jeśli to jednak spisek między kilkoma rasami, mający na celu obalenie Władcy i przejęcie ziemi, to może być kiepsko. Wydaje mi się jednak, że to bardziej osobisty powód kierował sprawcą. - odparła coraz bardziej wyczerpana. W tym momencie wróciła jednak Dusz i wstąpiła na powrót do jej ciała, sprawiając, że znów przybrała postać smoka. - Jakieś pytania? 

Anubis?

Od Anubisa CD Lunsaris

Kiwnąłem głową, zdając sobie sprawę z tego jaki byłem głupi wątpiąc w Lunz ... czy raczej nie wiedząc kim ona jest. Skoro znała piekło lepiej niż ja, a do tego miała tu kontakty to niech ona decyduje. Ja podczas swojego pobytu tutaj zdążyłem zdobyć samych wrogów ... lepiej nie mówić.
- To jak zamierzamy wybadać tą sprawę? - zapytałem. Dziwnie się czułem przebywając znowu w tym miejscu ... choć właściwie w tedy większość czasu spędziłem w Duat, ale nie ważne.
- Mogę jeszcze popytać. - oznajmiła Lunsaris i pofrunęła w górę, do grupy innych demonów. Westchnąłem czując się zupełnie bezużyteczny. Wypytywanie demonów to nie moja bajka, jako upadły był bym zwykłym pośmiewiskiem w najlepszym wypadku, w najgorszym demony zaatakowały by mnie i rozerwały na strzępy, zanim Lunz zdołała by mi przyjść z pomocą. Tak więc czekałem na waderę, przy okazji przyzwyczajając się do tego, że znowu mam skrzydła. Naprawdę dawno nie byłem w tej postaci ... teraz wydawało mi się iż jestem silniejszy i szybszy. Nie byłem pewien czy jest to zasługa tego miejsca czy innej postaci. Najprawdopodobniej nie dowiem się też prawdy ... chyba. Lunsaris po minucie zleciała do mnie.
- Czemu nie pomagasz? - zapytała oskarżycielskim tonem.
- Nie potrafię dogadywać się z demonami ani umarłymi ani duchami ani innymi mieszkańcami piekła. - powiedziałem z niesmakiem. - Wyśmieją mnie, albo rozerwą na strzępy. - powiedziałem. Lunz westchnęła, widać jednak było iż ona też nie jest w stanie tego zmienić. Chyba ...
- A ty czego się dowiedziałaś? - zmieniłem temat.
- Cóż ... wiem czemu otworzył się portal. - powiedziała. Wbiłem w nią zaciekawione spojrzenie. Ponaglając ją tym samym. - To był wypadek ... - zaczęła. - Pan nie chce by demony uciekły przez portal i zorganizowały Ucztę, dlatego wystawił straże. - powiedziała.
- Wypadek? Co mają na myśli? - zapytałem.
- Mówią o jakimś buncie, ale nikt nie zna szczegółów. - powiedziała i pokręciła głową. Bunt? W krainie demonów i umarłych? Kto może się buntować? Na pewno to nie nowe upadłe demony, one nie otwierają portali i nie mieszkają tak zupełnie w piekle. Bardziej w Duat. Kto więc mógł wszcząć bunt? A może to tylko przykrywka dla jakiejś większej sprawy? Mój mózg gorączkowo przetrawiał usłyszane informacje, jednak nie potrafił złożyć ich w całość. Nic do siebie nie pasowało.
- Co o tym sądzisz? - zapytałem Lunsaris, wierząc iż wadera będzie lepiej potrafiła złożyć wszystkie elementy układanki. Przecież portalu nie otworzy byle kto i z byle powodu ...

Lunz?

sobota, 29 sierpnia 2015

Od Lunsaris CD Anubisa

Łał, tego bynajmniej się nie spodziewała. Naprawdę. Anubis był inny, ale żeby od razu Upadły Demon? Imponujące. Serio. Przecież Demony z natury są złe, a żeby zyskać tytuł Upadłego, trzeba się postarać. Nieczęsto ktokolwiek spada z Piekła do Otchłani. Swoją drogą nie mogła się nadziwić, jakim cudem tego nie wyczuła. Na co dzień ma kontakty z takimi stworzeniami, jest wprawiona w ich rozpoznawaniu. Może to dlatego, że beta tak długo przebywał na powierzchni, iż doszczętnie przesiąkł jej zapachem. Ta kwestia pozostała nierozwiązana, a że nie była w tym momencie najważniejsza, Lunz nie zaprzątała nią sobie więcej głowy. Wbrew, jak się domyślała, oczekiwaniom basiora uśmiechnęła się szeroko i z rozłożonymi skrzydłami skoczyła za nim. 
Uwielbiała uczucie przechodzenia w tamten świat. gdyby powiedziała to na głos, większość wilków pewnie uznałoby ją za wariatkę, ale to tutaj, w Piekle, tuż nad Otchłanią, czuła się jak w domu. Często tu przychodziła, by dać pohasać Duszy. W końcu nie była w stanie wyrządzić wielu szkód Umarłym. Przez chwilę wydawało jej się, że spada, ale zaraz zablokowała odpowiednie mięśnie skrzydeł i zgrabnie zawisła w powietrzu obok, jak jej się wydawało, zmartwionego samca. Ustawiła się na przeciw niego i z uznaniem  pokiwała łbem.
- Łał, wyglądasz jak rasowy mieszkaniec tego świata. I w Otchłani cieszyliby się z takiego demona. - uśmiechnęła się szeroko, widząc jak brwi Anubisa wędrują do góry.
- Skąd ty to wszystko wiesz...? - spytał zaskoczony i jak widać nie przekonany co do słów wadery.
- Proszę cię, jestem Wilkiem Śmierci. I to Jadowitej Śmierci. To miejsce to mój dom. Może białe futro i niewinny pyszczek na to nie wskazują, dlatego teraz moja kolej na dostosowanie się do otoczenia. Spróbuj się nie przerazić. - dodała spokojnie i odfrunęła nieco do tyłu, by powrócić w obłokach bladozielonego dymu jako miniaturowy smok.
Rozmiarem nie była większa niż Anubis, jedyne co się różniło, to rozpiętość skrzydeł. 
- Nie wiem, kto teraz wygląda gorzej. - mruknął dla żartu basior, próbując ukryć niewypowiedziane pytanie "Jakim cudem?".
- Zmiennokształtność. Poza tym, w tej formie rozpoznaje mnie większość znajomych tutaj. - wyjaśniła szybko, poważniejąc, gdy wokół nich zebrała się pokaźna grupa Umarłych, Demonów i innych duchów. Jej towarzysz odruchowo zjeżył sierść i chyba przygotowywał się do obrony. Powstrzymała go szybko, kładąc swoją łapę na jego barku. - Jak ich zaatakujesz, nie będziesz miał szans. Poza tym, to sami swoi. - wytłumaczyła, podchodząc do największego z demonów i radośnie się z nim witając. Wymienili kilka zdań w obcym języku, po czym Lunz wróciła do samca.
- Shizaya mówi, że żadne stworzenie nie opuściło jak dotąd Piekła, a Władca Podziemi kazał im stanąć na straży. Więc chyba naszym zadaniem będzie wybadanie sytuacji. 

Anubis?

Od Ifus CD Moon

Byłam pod lekkim wrażeniem mocy Moon. Superszybkość? Świetna rzecz! Bawiłyśmy się dalej, tarzając się w trawie i nie zważając na to co dzieje się dookoła. To był nasz błąd. Nagle z okolicznych zarośli wyskoczyły wilki. Na przedzie biegła bordowo - kremowa wadera, z jakimiś dodatkami, które wyglądały dziwnie na niej. Trochę ludzko. Moje niebieskie oczy napotkały jej żółte, zimne spojrzenie. Na jej pysku pojawił się złośliwy uśmiech. Zanim dotarło do mnie co to znaczy było już za późno. Wadera skoczyła i łapą przygwoździła mnie do ziemi, szczerząc białe kły.
- I kogo my tu mamy? - zaśmiała się. Dotąd zamrożona z niedowierzania, doszłam do siebie. Spróbowałam ją odepchnąć, lecz nic to nie dało. Nieznajoma unieruchomiła mnie jedna łapą!
- Puszczaj! - warknęłam w jej stronę.
- A co mi zrobi taka gówniara jak ty? - wbiła we mnie lodowate spojrzenie, brzydkich żółtych ślepi.
- Nie nazywaj jej tak! - Moon warknęła w jej stronę i skoczyła w jej stronę. Niestety łapy nie dosięgły ziemi, gdyż waderę za kark chwycił kolejny wilk. Nie potrafiłam stwierdzić czy to wadera czy basior, a może rodzaj nijaki? W każdym razie widok tego czegoś po prostu mnie przeraził. Puste żółte ślepia, ogon, jakby usztywniony od środka i język zwisający z boku pyska ... Wrzasnęłam.
- Oh, widzę, ze ni podoba ci się mój wygląd jaki przybrałam specjalnie z tej okazji. - wadera, która wbijała mi pazury w pierś, udała zmartwioną. - W takim razie powinnam chyba pokazać ci się w prawdziwej postaci, nie sądzisz? - zapytała. Chciałam powiedzieć "nie", ale wolałam milczeć. Co ma być to będzie, a chyba nie należało wkurzać tej wadery. Tymczasem ona zaczęła się zmieniać. Końcowy efekt, był przerażający. Tym razem nie odważyłam się nawet krzyknąć. Za to usłyszałam krzyk Moon za sobą.
- Czego od nas chcecie? - zapytałam. - Jestem córką alfy i jeśli choćby włos mi lub mojej przyjaciółce spadnie z głowy, popamiętacie moją mamę do końca życia. - powiedziałam dumnie i odważnie. Odważyłam się spojrzeć waderze w oczy.
- Chcemy waszej krwi. - wadera oblizała się po pysku, rozpryskując ślinę naokoło. - A twoja matka mnie nie obchodzi. Jest bezsilna w porównaniu do nas! - zapiała triumfalnie moja oprawczyni. Czy tak właśnie wygląda zaglądanie śmierci w oczy?

Moon?^^

Od Anubisa CD Lunsaris

W biegu pogodziłem się z myślą, że Lunz nie da się namówić na bezpieczny powrót do watahy w pojedynkę. Musze przyznać iż nawet cieszyłem się z faktu, że nie będę sam mierzył się z niebezpieczeństwem. Nasze łapy miarowo uderzały o podłoże. Biegliśmy dróżką wydeptaną przez uciekające zwierzęta, jedynym na co trzeba było uważać to "niespodzianki" które zostawiła spłoszona zwierzyna. Nie wiem ile dokładnie czasu minęło gdy w końcu dotarliśmy do celu. To co ujrzałem, sprawiło iż momentalnie stanąłem z wytrzeszczonymi oczami. Czułem że waderą również wstrząsnął ten widok. Przełknąłem ślinę. Przed nami ział krater, sięgający dobrych kilka metrów w dół, dookoła niego wszystko zostało starte z powierzchni ziemi, a ze zgliszczy tlił się dym. Nie to jednak było przerażające ... krater prowadził do jakiegoś miejsca. Mrowienie w okolicy kłów wskazywało gdzie. Wciągnąłem do płuc przepełnione dymem powietrze i ostrożnie podeszłem do brzegów otworów. Zajrzałem w dół i zamarłem ze zgrozy. To nie było naturalne przejście, tylko portal. Nie mam tu na myśli jakiegoś pulsującego, kolorowego dysku, tylko otwór, przez który widać inny świat, mimo iż w tym miejscu nie powinno być żadnego otworu. Teraz moim oczom ukazało się to czego tak bardzo się bałem ... czarno - szare skały, poprzecinane żyłami lawy, dym unoszący się w powietrzu ... piekło. Nerwowo drgnąłem i oblizałem wargi. Skąd ono się tu wzięło? Czy demony znalazły to przejście i wydostały się na tereny watahy? Miałem nadzieję że nie ... Jak przez mgłę dotarło do mnie, że Lunsaris stanęła obok.
- Co to jest?! - rzuciła w eter. Nie spodziewała się odpowiedzi ... ja jednak mogłem jej udzielić.
- Portal do piekła. - powiedziałem. Wadera spojrzała na mnie ze zdumieniem.
- Skąd wiesz? - zapytała. Odwróciłem wzrok.
- Bo ... ja ... - nie mogłem wykrztusić z siebie nic więcej. Po prostu nie mogłem. Jak mam się przyznać iż tam byłem? - Musimy go zamknąć, inaczej demony urządzą sobie ucztę na naszych terenach. - zmieniłem temat. Miałem nadzieję, że wadera nie będzie naciskać.
- Ale jak go zamknąć? - zapytała i wbiła spojrzenie w świat przed nami.
- Tam jest taki jakby ołtarz w którym są kryształy, trzeba je zniszczyć i ... będziemy mieli jakąś godzinę na powrót, albo utkniemy tam na zawsze. - powiedziałem. Podniosłem łeb i spojrzałem w oczy Lunsaris. - Naprawdę chcesz ryzykować? - zapytałem się.
- Dwoje ma szansę przeżyć tam gdzie jedno by padło*. -  uśmiechnęła się do mnie smutno. Uznałem iż to jej "zgoda". Przedtem musiałem jednak jej coś powiedzieć ...
- Lunz ... jak tam wejdziemy mój wygląd ulegnie pewnej zmianie. - powiedziałem, odwracając wzrok.
- Co masz na myśli? - zapytała. Odchrząknąłem zdobywając się na "wielką chwilę".
- Zmienię się na ... gorsze. Będę podobny do ... demona, ale to nadal będę ja. - powiedziałem. Nie czekałem na jej odpowiedź. Wskoczyłem do krateru, spadałem jakiś metr, a później trafiłem na barierę. Kiedy przez nią przelatywałem, miałem uczucie jakbym przechodził przez taflę wody z tą różnicą iż byłem suchy. W chwili uderzenia moje ciało wypełnił ból, jednak to była tylko sekunda. W następnej chwili otworzyłem krwisto czerwone oczy i rozłożyłem skrzydła. Szarawa błona wypełniła się zadymionym, ciepłym powietrzem i momentalnie przestałem spadać. Szybowałem. Spojrzałem do góry na Lunz, która patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Wyglądałem paskudnie: nietoperze skrzydła, rogi, czarne futro, gigantyczne kły i pazury ... no i te oczy z morderczym błyskiem, jak na demona przystało.  Wskoczy czy nie? Pomyślałem i spuściłem wzrok. Machnąłem skrzydłami by utrzymać się w powietrzu.

Lunz? Podejmiesz wyzwanie? c;

* Dwoje ma szansę przeżyć tam gdzie jedno by padło - cytat z Trylogii Czarnego Maga, część 3 Wielki Mistrz. Bo jakoś tak przyszedł mi do głowy :3
Ah i zdjęcie zmienionego Aseła, znajdziesz w jego mocach :)

Od Lunsaris CD Anubisa

- Do cholery jasnej! - warknęłam zdenerwowana i natychmiast ruszyłam za nim. Był szybki, ale jakoś udało mi się go dogonić. Przystanął, widząc mnie i przybrał zmartwioną minę.
- Uciekaj, nie chcę narażać reszty watahy. - syknął.
- Nie ma opcji! Nie będziesz szedł nigdzie sam! Zwłaszcza, że właśnie cały las stamtąd uciekł! Albo ja idę z Tobą albo Ty idziesz ze mną. - odparłam stanowczo, przybierając zdecydowaną pozę. 
- Lunsaris... -mruknął - To jest rozkaz. 
- Nie obchodzą mnie w tym momencie żadne rozkazy. - skwitowałam.
- Uciekaj, mówię to jako beta! - warknął.
- A ja mówię jako Lunz, że mam w tym momencie w dupie twoje przykazania! - zbuntowałam się, a moje oczy rozbłysły ostrzegawczo. Kurczę, muszę się pilnować, bo Dusza znów ucieknie. - Idziemy? - spytałam i nie czekając na niego wbiegłam w las.
***
Nie wiem, ile czasu biegliśmy.Nasze łapy monotonnie uderzały o podłoże, a ja musiała się powstrzymywać, żeby nie zacząć lecieć. Nie pamiętam, kiedy ostatnio przeszłam taki odcinek pieszo.
To co ukazało się naszym oczom, przechodziło wszelkie wyobrażenia.

Anubis?
Nie wiedziałam, jaki masz zamysł, więc jest krótko xD

Od Anubisa CD Lunsaris

Oglądaliśmy z Lunz zachód słońca. Trochę szkoda, że ten dzień tak szybko się skończył, no ale jutro też będzie dzień. Najpewniej również nie będzie należał do dni pełnych rutyny ... już ja się o to postaram. Kiedy słońce zniknęło za horyzontem, a świat spowiła niebiesko - biała poświata księżyca, Lunsaris westchnęła i wstała.
- Chyba trzeba się zbierać. - mruknęła i jeszcze raz spojrzała na morze. Ciemna tafla wody kusiła, by w nią wskoczyć, lecz oparłem się tej pokusie.
- Odprowadzić cię? - zapytałem z braku lepszego pomysłu. A trzeba wam wiedzieć iż wcale nie byłem zmęczony, jakże bym więc mógł iść spać? Wadera spojrzał na mnie.
- No dobra. - powiedziała i złożyła skrzydła na grzbiecie. Zaczęliśmy iść w kierunku jej jaskini. Drogę oświetlały nam gwizdy i księżyc. Mroźny wiatr poruszał koronami drzew nad nami, w powietrzu dało się już wyczuć nadchodzącą jesień. Nagle przed nas wyskoczyła sarna. Widzieliśmy ją tylko sekundę, ale ja i tak dostrzegłem strach, a wręcz panikę w jej oczach. Zwierzę zniknęło równie szybko jak się pojawiło. Stanęliśmy razem z Lunsaris zdziwieni nietypowym zachowaniem sarny.
- To tylko sarna. Może jakiś wilk ją spłoszył? - wysunęła teorię wadera. Pokiwałem głową, sam nie mając lepszego wyjaśnienia. Nagle ze strony skąd pojawiła się sarna wyskoczyło całe stado zwierząt. Jelenie, łanie, sarny, kozły, zające, króliki, łasice, kuny a nawet ryś i kilka lisów wyskoczyło z krzyków i zniknęło po drugiej stronie jak tamta łania. Nie minęła sekunda, a niebo zaroiło się od ptaków różnych gatunków, które również uciekały z tamtego terenu.
- Co się dzieje do cholery? - mruknąłem bardziej do siebie niż do wilczycy. Czarny feniks, dotąd grzecznie trzymający się swojej właścicielki poderwał się do lotu. Zaczął krążyć nam nad głowami, wyraźnie dając do zrozumienia iż powinniśmy podążyć za uciekającymi zwierzętami. Kiedy nie ruszyliśmy się z miejsca, krzyknął rozdrażniony i ... odleciał.
- Delilah! - krzyknęła Lunz. Rozłożyła skrzydła gotowa polecieć za towarzyszem. Jednak zrezygnowała z tego zamiaru. A przynajmniej tak to widziałem.
- Co tam się stało? - zapytała. - Delilah nigdy by tak po prostu nie odleciał ... - powiedziała zmartwiona i spojrzała w miejsce z którego uciekały zwierzęta. Na razie były to myszy, szczury i inne małe zwierzęta nie tak szybkie jak sarny czy zające. Również spojrzałem w tamtą stronę, a pierwsza myśl która pojawiła się w mojej głowie była dość ... inna niż myśl każdego innego stworzenia. Miąłem zwyczajnie ochotę pobiec w tym kierunku i przekonać się na własnej skórze co takiego strasznego znajduje się w tej części lasu. Bynajmniej nigdy nie słyszałem o potworze, który by doprowadził do takiej paniki. Ani Empuzy ani słynna Drzazga ani nawet Goliat ... Podjąłem decyzję. Słuszna czy nie zamierzałem się jej trzymać.
- Idę sprawdzić co je tak wystraszyło. - powiedziałem. Lusaris obrzuciła mnie zaniepokojonym spojrzeniem.
- To niebezpieczne! - powiedziała. W tych słowach można było doczytać się czegoś w rodzaju: nie idź tam!
- Musze iść. Jak nie ja to kto? - odpowiedziałem i wskoczyłem w krzaki.

<Lunsaris?>

Od Shogaina CD Ness

Polowałem w lesie. Moje łapy miękko uderzały o podłoże, gdy ktoś spłoszył stado, a ja ruszyłem za najbliższą łanią. Już prawie ją miałem. Jej nogi były tuż, tuż przy moich kłach. Właśnie miałem kłapnąć pyskiem, kiedy zahaczyłem łapą o jakiś korzeń. Nie zdążyłem rozłożyć skrzydeł i jak długi runąłem na leśną ścieżkę, ku nieszczęściu potrącając jakiegoś innego wilka. Popatrzyłem pod siebie i zobaczyłem, że niechcący przewróciłem Ness, drugą alfę.
- O matko, przepraszam cię. - mruknąłem zmieszany, szybko się podnosząc i pomagając jej wstać. - To było nieodpowiedzialne, jak na alfę. - skwitowałem sucho swoje zachowanie. - Wszystko w porządku, nic sobie nie zrobiłaś? - spytałem zmartwiony, przyglądając się waderze.
- Sama sobie na pewno nie, Shog. - mruknęła.
- Naprawdę tak mi głupio...
- Spokojnie, żartuję. - roześmiała się i upadła. 
- To może zechcesz ze mną dogonić niedoszły posiłek? - spytałem i odwzajemniłem uśmiech. - Jeszcze raz przepraszam. - dodałem szybko.

Ness?
<założyłam, że już się znają. W końcu oboje są alfami i trudno byłoby o inny stan rzeczy (: >

Od Ness Do Ktoś

Zbierałam z plaży najpiękniejsze kamienie. Zawsze w ciepłe popołudnia lubiałam to robić. Przypominało mi to matkę, która miała swój własny ołtarzyk z kamieni. Miałam go nadal postawionego w swojej jaskini. Kiedyś dzieliłam ją ze swoją matką, a dziś dzielę ją c Ifus. Nagle coś wyskoczyło mi zza pleców. Na szczęście był to tylko Rah.
-Dzień dobry pani alfo-powiedział
-Mały rozrabiako, ależ mnie nastraszyłeś!-zaśmiałam się i pogłaskałam go po jego główce.
-Widziała pani gdzieś Moon? Ostatnio bawiła się z Ifus przy jeziorku, ale odeszłam na chwilkę i ich już tam nie było-powiedział zasmucony
-Zaraz ich poszukamy-powiedziała miło i przestałam oglądać piękne kamienie. Szłam z Rahem aż do jeziorka. Zobaczyła, że obie wadery pływały.
-Są tam Rah-powiedziałam i odeszłam.  Gdy szłam lasem znów coś zaskoczyło mnie. Przestraszona upadłam na ziemię.
<<Ktoś? Najlepiej basior>>

Od Lunsaris cd Anubisa

Mierzyła go spojrzeniem zdolnym zabić, ale tak na niego patrząc nie potrafiła przestać się uśmiechać. Cyba znaleźli wspólny język, co niezmiernie ją cieszyło. W końcu może uda jej się zdobyć jakiegoś przyjaciela, a jak nie przyjaciela to chociaż kolegę. Anubis mimo swojej ponurej otoczki był naprawdę sympatycznym wilkiem, dlatego Lunz nie potrafiła się gniewać za to, że próbował ją utopić.
- Doprawdy? - uniosła jedną brew, lekko przekrzywiając głowę. W jej oczach znów pojawił się złowrogi błysk, który basior zaobserwował sekundę przed tym, jak znów runął do wody. Wadera zadowolona, że udało jej się tak zgrabnie skrzydłem podciąć mu nogi, z gracją potruchtała na brzeg. Otrzepała sierść i pióra z wody i przeciągnęła się mocno.
- Zabiję cię. - warknął zirytowany, ale roześmiany Anubis i po prostu na nią skoczył. Chwilę tarzali się po piachu, a kiedy już w wystarczającym stopniu pokryli swoją sierść mokrym piaskiem rozstrzygnęli walkę. Beta zwycięsko górował nad wilczycą, przyszpilając ją i jej skrzydła do ziemi.
- Dobrze, wygrałeś. - mruknęła rozbawiona i wstała, kiedy basior odsunął się, by mogła stanąć na łapach. Tak się akurat składało, że zabalowali na plaży cały dzień i mieli teraz okazję podziwiać zachód słońca. Przysiedli więc obok siebie na jednym z naturalnych podwyższeń, tak że woda ich nie sięgała. - Macie tu pięknie. - mruknęła zafascynowana Lunsaris.

Anubis?

Od Anubisa CD Lunsaris

- Jasne! - odpowiedział wadera w wyraźnie dobrym humorze.
- No więc ruszajmy! - powiedziałem i zacząłem iść.
- A gdzie idziemy? - zaciekawiła się wadera.
- Zobaczysz. - odpowiedziałem i przywołałem na pysk uśmiech. Lunz już o nic nie pytała tylko za mną szła. Pokazałem jej wszystkie tereny (Aleję cierpiących dusz z daleka). Na koniec znaleźliśmy się na plaży. Tej całkiem normalnej, gdzie pod łapami jest piasek, a nie kamienie. Usiadłem i spojrzałem na Lunsaris.
- I jak? Podobało się? - zapytałem. Wadera pokiwała głową i spojrzała na morze. Przez chwilę wydawało mi się iż dostrzegłem w jej oczach błysk. Taki szczególny, jaki pojawia się gdy się coś knuje ... Pomyślałem jednak, że to moja wyobraźnia, płata mi figle.
- Popływamy? - zapytała ni z tego ni z owego wadera. Spojrzałem na nią. Właściwie czemu nie?
- Okey. - odpowiedziałem i weszłem do wody. Jak się tego można spodziewać od razu pojawiła się większa fala, która zmoczyła mnie całego. Lunz zaśmiała się i podeszła do mnie. Całkiem niespodziewanie przewróciła mnie do wody i zaczęła się śmiać. Wstałem parskając. Słona woda nie należy do najsmaczniejszych. Spojrzałem na roześmianą waderę i też się uśmiechnąłem. W następnej sekundzie to Lunsaris leżała w wodzie. Zaśmiałem się.
- Należało ci się! - powiedziałem. Wadera wstała wypluwając słoną wodę i spojrzała na mnie morderczym wzrokiem, co niestety nie dało pożądanego efektu gdyż nadal się uśmiechała.

<Lunz?>

Od Anubisa CD Estery

Zdziwiło mnie lekko pytanie wadery. Miałbym dość jej towarzystwa? Dlatego że uratowała mnie przed tymi stworami? W chwili gdy to pomyślałem kilka kropel wody spadło mi na głowę. Deszcz. Zaraz pewnie będzie padać i to naprawdę mocno. Spojrzałem na Esterę.
- Dlaczego miałbym mieć dość twojego towarzystwa? Uratowałaś mnie przed tamtymi stworami! - powiedziałem i potrząsnęłam głową, by otrzepać się z wody. Naprawdę zaczęło już porządnie padać. Woda przeciekała przez korony drzew, niezbyt szczelne w Lesie Mroku.
- No wiesz ... myślałam ... -  zaczęła. Nie zdążyła dokończyć bo jej przerwałem.
- To nie tak. - powiedziałem. - Nie chodzi o samo czytanie w mojej głowie, lecz o to co mogła byś tam zobaczyć. Nie widziałaś jednak tego czego nie powinnaś, więc jest okey. Naprawdę. - powiedziałem, chcąc ją jakoś ... pocieszyć? Zdobyłem się nawet na uśmiech, mimo iż wspomnienia kuły mnie od środka.
- Spadajmy stąd. - powiedziałem i ruszyłem przed siebie. Kiedy upewniłem się iż wadera podąża za mną (i pomysł pójścia w dwie strony opuścił ja na dobre) przyśpieszyłem do biegu. Estera zrównała się ze mną i biegliśmy ramię w ramię. Teraz to już na dobre padało. Woda wsiąkła w moją sierść i spływała ze mnie strumieniami. Grzywka lepiła się do głowy, co nie było przyjemne. No i pod naszymi łapami ziemia zaczęła zmieniać się w błoto. Nagle gdzieś z boku zobaczyłem jaskinię. Nie była duża, ale wyglądał na solidną i suchą. Nie była też zamieszkana ...
- Tam jest jaskinia. - powiedziałem i skręciłem w stronę suchego schronienia. Wbiegłem do środka. W nos uderzył mnie zapach stęchlizny i lekko gnijących liści. Po ścianie przemknął wielki brązowy pająk, najwidoczniej niezadowolony z towarzystwa. Estera wbiegła do jaskini tuż po mnie. Usiadłem z boku, pod ścianą.
- Przynajmniej jest sucho. - powiedziałem. Jaskinia nie była najwyższych lotów, ale to lepsze niż nic.

<Estera?>

Od Lunsaris cd Anubisa

Wychodząc z jaskini alfy, nieco poprawił mi się humor. Ness okazała się całkiem miła, a co najlepsze, nie patrzyła na mnie jak na chodzące zło. Spotkałam się już z takim nastawieniem innych przywódców, więc tym bardziej lepiej się poczułam. Przeciągnęłam się u wejścia i rozłożyłam skrzydła, które trochę mi zdrętwiały. Natychmiast pojawił się Delilah, przysiadając na rozłożonym skrzydle, w bardzo prosty sposób uniemożliwiając mi jego złożenie. I Anubis czekał przed jaskinią. On też nie traktował mnie jak zła wcielonego. To naprawdę było miłe.
- I jak poszło? - spytał, podnosząc zad z ziemi. Tymczasem ja skutecznie zrzuciłam feniksa, szybko składając skrzydła.
- W porządku. Ness jest okej. 
- Gotowa na wycieczkę? - spytał, odwzajemniając uśmiech.


Anubis? Wiem, ze króciutko ale mam mega mało czasu :/

Od Estery cd Anubisa

Wiedziałam, że nie powinnam tego robić.
Po prostu wiedziałam. Dręczyły mnie z tego powodu wyrzuty sumienia. I w końcu, ja również chciałam tam iść. Anubis nie powinien brać na siebie całej winy. A jednak to robił.
Dużo przeżył. Również i ja. W końcu nie na co dzień chodzi się w zakazane miejsca, zamienia w demona, pokonuje potwora... prawda? Przynajmniej jak dla mnie, to było to coś innego. Jakby... początek nowego życia.
Westchnęłam.
-Rzeczywiście, tak będzie lepiej... - powiedziałam.
-W takim razie co proponujesz? - zapytał basior, jakby udając entuzjazm.
Mruknęłam cicho.
-Nie mam zamiaru cię do niczego zmuszać. - powiedziałam. - Jeśli chcesz, możemy pójść w dwie inne strony... Bo chyba masz dość mego towarzystwa?
Nie czytałam w jego myślach, ale miałam takie wrażenie. A może się myliłam?
Do moich uszu doszedł szum wiatru, który zakłócił ciszę. Drzewa zakołysały się pod jego wpływem, nielicznymi liśćmi niemal dotykając ziemi. Poczułam mrowienie pod łapami. Zaczął padać deszcz. Czekałam na jego odpowiedź.

<Anubis? Brak weny>

OD Moon CD Ifus

Niedowierzając patrzyłam na Ifus. Nie miałam pojęcia jak ona to zrobiła. Czy wszystkie wilki miały moce? Swoje ż dawno odkryłam, nie używałam ich tak na co dzień.
-Złaź na ziemię szczurze i bawimy się dalej-zachichotałam i pomachałam do niej łapą. Ifus się zgodziła i już zaraz była na ziemi.
-Jak taka jesteś mądra to pacz na to!-powiedziałam. Już zaraz znikłam jej z oczu. Ifus  zdezorientowana patrzyła gdy nagle wybiegłam jej zza pleców trzymając w rękach Raha.
-Ale, jak ty tak szybko..-patrzyła na mnie  niedowierzaniem.
-To była moja super moc-zaśmiałam się-Rah idź się pobawić z zającami w lesie.
<<Ifus? Brak weny jak zwykle>>

piątek, 28 sierpnia 2015

Od Ifus CD Moon

Pluskałyśmy się w jeziorku jak na dwa szczeniaki przystało. Od zawsze lubiłam wodę i nikt ani nic nie mogło powstrzymać mnie przed wskoczeniem do niej. Szczególnie kiedy jest ciepło i słonecznie. Machnęłam łapę i posłałam falę wody prosto w kierunku Moon. Ta nie zdążyła odpłynąć i dostała wodą prosto w pysk, przy czym jej futro namokło, a grzywka spadła na oczy. Nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem.
- Zmokła kura! - wykrztusiłam w kierunku wadery, na co ta udała obrażoną. Zaraz jednak również zaczęła się śmiać. Po kąpieli wyszłyśmy na ląd, mocno zmęczone pływaniem i chlapaniem się. Położyłam się na kępie nagrzanej słońcem trawy i wciągnęłam do nosa jej cudowny zapach. Trawa kojarzyła mi się z latem, słońcem i dniami pełnymi przygód. Przymknęłam powieki, gotowa odpłynąć sobie na trochę. Niestety moja przyjaciółka miała inne zdanie na ten temat. Skoczyła na mnie i unieruchomiła. Ja oczywiście spróbowałam wstać, a kiedy to się nie udało, zaczęłam się wyrywać.
- Puszczaj biała paskudo! - warknęłam w jej stronę. Nasza znajomość była co najmniej cudowna - pełna sarkazmu i wyzwisk. Oczywiście nie mówiłyśmy tego tak na prawdę. Mimo wszystko, ktoś postronny z pewnością mógł by stwierdzić iż się nienawidzimy. Cóż ... moje relacje z innymi wilkami nigdy nie są do końca normalne. Przywykłam. Spojrzałam kątem oka na Moon, która wygodnie umościła się na moim grzbiecie. Niedoczekanie jej! Tak łatwo się nie poddam! Przeniosłam wzrok na trawę prze de mną. Wysiliłam odrobinę siłę woli i między źdźbłami pojawiły się maleńkie płatki śniegu. Uformowałam z nich całkiem pokaźną kulkę i ... kazałam jej wzlecieć w powietrze, a dokładnie w pewną niebiesko - białą waderę. Moon pisnęła kiedy śnieżka uderzyła ją prosto w pysk. Ja oczywiście wykorzystałam jej dezorientację i odepchnęłam się od ziemi, jednocześnie spychając z siebie białą waderę. Moon wróciła do siebie i starła z pyszczka śnieg.
- Skąd ty wzięłaś śnieg? - zapytała i wytrzeszczyła na mnie oczy. Uśmiechnęłam się w ten szczególny sposób, który zwiastuje kłopoty.
- Na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone! - uśmiechnęłam się i rzuciłam w nią kolejną śnieżką. Ciekawe co by powiedziała, gdybym zmieniła się w smoka? To było by dopiero coś ... na razie jednak nie miałam zamiaru tego wykorzystywać. Jeszcze nie.

<Mooneł?>

Od Anubisa CD Lunsaris

Wadera zgodziła się żebym pokazał jej jaskinię egzorcysty. Miałem nadzieję, że się spodoba, w końcu to tam będzie mieszkać i wykonywać swoją pracę. Po drodze nie rozmawialiśmy, wydawało się jednak że ani mnie ani waderze to nie przeszkadza. Taka miła dla ucha cisza, przerywana szumem drzew i śpiewem ptaków. W powietrzu czuć było już zbliżająca się jesień. Trochę szkoda, że lato tak szybko się kończy i nie będzie już można całymi dniami wygrzewać się na słońcu. Nadejdą deszcze w ziemia zamieni się w błoto ... dość marna pora roku. Nie lubiłem jesieni. Zima za to mi pasowała. Przerwałem rozmyślania na temat pór roku, kiedy znaleźliśmy się na miejscu. Jaskinia wyglądała dość ludzko. Kamiennymi schodkami schodziło się do wejścia, które otaczała rdzawo - brązowa metalowa rama. Wejście było czarne.
- Wejdźmy do środka. - zaproponowałem. Lunz kiwnęła głową i ruszyła za mną, kiedy zacząłem schodzić po schodkach. Pierwszy zagłębiłem się w wejściu. Pojawił się typowy dla jaskiń zapach i chłodniejsze niż na zewnątrz powietrze.Mimo marnego wyglądu z zewnątrz, jaskinia w środku była ogromna. Lunsaris rozglądnęła się dookoła zachwycona. Tak przynajmniej mi się wydawało.
- Podoba się? - zapytałem z uśmiechem, gdyż z góry spodziewałem się jaka będzie odpowiedź.
- Oczywiście! - powiedziała wadera i poszła dalej z zamiarem zbadania pozostałych części. Postanowiłem jej nie przeszkadzać, więc usiadłem sobie z boku. Nie wypada przecież łazić komuś po nowym mieszkaniu, kiedy ten je dopiero ogląda, prawda? Po kilku minutach, które minęły bardzo szybko, Lunz wróciła cała w skowronkach. Chyba jaskinia naprawdę przypadła jej do gustu.
- Skoro ci się podoba, to może teraz zaprowadzę cię do alfy? - zapytałem. Sam byłem ledwie betą i nie miałem uprawnień do przyjmowania nowych wilków. Mogłem je jednak zaprowadzić do alfy. Lunsaris przytaknęła i wyszliśmy z jaskini. Po kilku minutach znaleźliśmy się koło jaskini Ness.
- To tutaj. - powiedziałem i wskazałem łapą wejście.
- Życz mi powodzenia. - wadera uśmiechnęła się i weszła do środka.

<Lunz? Wybacz że tak późno D:>

Od Lunsaris cd Daimona

Po tym, jak Anubis zaproponował mi posadę Egzorcysty i jak na razie miałam zapewniony dach nad głową, ba, nawet swego rodzaju rodzinę, postanowiłam pozwiedzać. W sumie nie było takiej potrzeby, układ lokacji na terenach watahy poznałam lecąc w jej kierunku niemniej jednak chciałam się przejść. Dawno już nie żywiłam się niczym i nie pogardziłabym nowym zastrzykiem energii. Ruszyłam więc wgłąb lasu, w poszukiwaniu małego zwierzątka, by je złapać i zabić swoją metodą. 
Niedawno padał deszcz, czułam wilgoć uderzającą w moje łapy, która niewątpliwie pochodziła z runa leśnego. Zwykle przemieszczałam się w powietrzu, podobnie jak Delilah, który gdzieś tam krążył nad moją głową. Chciałam do niego dołączyć, bo uczucie mokrego podłoża szczerze mnie irytowało. Rozkładałam już skrzydła, kiedy aż nazbyt sympatyczny głos rzucił w moim kierunku słowa powitania. Zignorowałabym go, ale nie chciałam na samym starcie nowego życia zniechęcać wszystkich do siebie, więc powoli złożyłam skrzydła i niechętnie odwróciłam się do przybysza. Odpowiedziałam mu na przywitanie. W jego sierści były liście i kilka drobnych gałązek, chyba własnie wyskoczył z krzaków. Tego jeszcze brakowało. Śledził mnie? 
Zagwizdałam cicho i na moim wpół rozłożonym skrzydle wylądował Delilah, sporych rozmiarów czarny feniks, dokładnie w momencie,, w którym u boku basiora pojawił się wyrośnięty jednorożec.
- Dla własnego dobra radzę ci zaprzeczyć stwierdzeniu, że mnie śledziłeś. - mruknęłam obojętnie, swoimi lodowatymi oczami wpatrując się w jego ślepia. Mój wzrok jak zwykle był bezwzględny i twardy, nie potrafiłam tego zmienić, a naprawdę mało kto wytrzymywał taki sposób patrzenia. - Jestem Lunz. - zdobyłam się na cień uśmiechu. - A to Delilah, w naszym języku Zguba.

Daimon?

Od Daimona

Obudziłem się z pierwszymi promieniami słońca. Zawsze tak wcześnie wstawałem, by patrzeć jak słońce wstaje. Westchnąłem siedząc w swojej jaskini. Obok mnie szumił wodospad, a wokół latało wiele ptaków. Nie przeszkadzało mi to jakoś. Nie czułem się samotny, w tej wielkiej Świątyni. 
- Idziemy się przejść? - spytałem Akahi, który stał nieopodal mnie, patrząc się w wodę.
- Jasne - powiedział i ruszyliśmy na schody by po chwili znaleźć się na świeżym powietrzu. Przeciągnąłem się. Pobiegliśmy biegiem przed siebie, po chwili znajdując się przy lecznicy. Upolowałem tam zająca, którego szybko i z apetytem go zjadłem. Nie byłem może jakoś szczególnie głodny, ale...I nagle zauważyłem wilka. Machnąłem swoim ogonem, gdy niedaleko siebie ujrzałem jakiegoś wilka. Powoli, bezszelestnie zacząłem iść za nim. Nie śledziłem go, po prostu nie miałem niczego innego do robienia. Dołączyłem tu niedawno, więc oprócz Alphy nikogo tu nie znam. Ale kto o tym wie? Widziałem może z jednego wilka, ale go nie znałem. Może ten będzie jakiś miły? Nigdy nie wiadomo. 
- Hej - wyskoczyłem z krzaków, a ten odwrócił się. Była to wadera, dość ładna. 
- Cześć - powiedziała i stanęła naprzeciw mnie. Przekrzywiłem łeb i spojrzałem na nią. Poprawiłem swoją chustę. Nagle przy mnie zjawił się mój towarzysz.

<Lunz?>

Od Anubisa CD Estery

Wadera nareszcie się ocknęła. Dowiedziałem się o tym kiedy usłyszałem za sobą kaszel. Mimo to tępo patrzyłem przed siebie. Nie mogłem pogodzić się z tym, że ktoś czytał w moich wspomnieniach i manipulował moim umysłem/ Teraz dopiero czułem jak bardzo głupie było wybranie się do alei. Dopiero teraz zrozumiałem, ze jak coś jest zakazane to nie bez powodu. Mimo to wiedziałem, ze jeśli jeszcze w życiu spotkam inne zakazane tereny to i tak przekroczę granicę. Przygryzłem wargę i odwróciłem się. Tym razem nie próbowałem przyklejać uśmiechu do twarzy. Nie byłem w nastroju nawet na to. Spojrzałem na waderę. Gryzło mnie sumienie. To się mogło bardzo źle skończyć, co tam ja, ale narażanie kogoś innego? To nie było w porządku, że namówiłem Esterę na tą całą wyprawę ...
- Przepraszam. - powiedziałem. - Nie powinienem tam cię zabierać. - powiedziałem. Było mi tez wstyd bo straciłem nad sobą kontrolę ... oszalałem, że tak to ujmę. Nigdy nie chciałem tego powtarzać. Widziałem to po raz drugi ... śmierć całej watahy. To samo uczucie co wtedy ... załamałem się. Wadera spojrzała na mnie.
- To nie twoja wina, ja też chciałam tam iść. - powiedziała. Może z uprzejmości, żeby nie gryzło mnie sumienie, a może mówiła szczerze. Mimo wszystko dobrze było usłyszeć z jej pyska iż nie ma zamiaru wymyślać mi od debili i zgłosić tego alfie ... A może ma?
- No dobra. - westchnąłem. - Co widziałaś w mojej głowie? - zapytałem. To jedna z tych bardziej uporczywych kwestii. Mimo iż Estera nie jest idealna (czego jej wprost nie powiem) to co by zrobiła gdyby dowiedziała się więcej o mnie? O mojej przeszłości i ... przypadłości? Ona przynajmniej traci kontrolę i nic nie pamięta, a ja ... zabijam będąc świadomy tego co się dzieje. Pamiętam. Tak jakbym tego chciał i mógł temu zapobiec. Spojrzałem w oczy Estery i wydało mi się że ona nie wie. Po części poczułem ulgę, a z drugiej strony ... chciałem zrzucić to brzemię i po prostu się tym z kimś podzielić. Nie śmiałem jednak. Jak by wtedy zareagowała? Nie chciałem ryzykować.
- Widziałam tylko kilka urywków. - zaczęła, ostrożnie dobierając słowa. - Widziałam jak się wałęsasz, a później inną watahę. Burzę. Jak zostałeś betą tej watahy i moją przemianę. - powiedziała. Odetchnąłem z ulgą. Byłem pewien, że gdyby zobaczyła to czego się obawiałem to zachowywała by się inaczej. Nie ważne jak, ale czułem iż po prostu inaczej.
- Okey. Może jednak wrócimy na bezpieczne tereny? Nie chcę cię niepokoić ale ten las nie jest jednym z nich. - powiedziałem. Czy obleciał mnie strach? Oczywiście że nie! Głupota i lekkomyślność poszukiwacza kłopotów nadal mi towarzyszyły. Zwyczajnie nie byłem pewien czy wadera nie jest zmęczona. No i miałem dość ryzykowania czyjegoś życia. Mówcie se co chcecie ale nie jestem takim chamem na jakiego wyglądam.

<Estera?>

Od Estery

Szłam sobie po terenach watahy, podziwiając widoki.
Najbardziej podobał mi się Las Mroku i Plaża Wschodnia. Ale we wszystkich miejscach... było to coś. Przechodziłam akurat przez Wilczy Las, gdy dopadł mnie głód. Postanowiłam zapolować.
Może i nie byłam najlepszym łowcą, *zdecydowanie lepszym zwiadowcą*, ale byłam w stanie upolować dorodnego jelenia. Zaczęłam węszyć.
Gdy tylko złapałam trop stada, pobiegłam w tym kierunku. Mijałam króliki i zające, jednak miałam ochotę na jelenia czy łanię. Nie zadowoliłabym się tym małym, nie najlepszym mięsem. O wiele lepiej upolować coś dużego. Gdy poczułam, że jestem już naprawdę blisko, zwolniłam bieg. Nie mogłam spłoszyć zwierzyny. Skradałam się cicho i powoli. Zauważyłam wielkie stado jeleni. W skład stada wchodziły głównie łanie, jednak było tam również kilka młodych. I jeden samiec, z wielkim porożem. Zaczaiłam się właśnie na niego. Oblizałam pysk. Dawno już nie jadłam, a co dopiero samca alfa... Zapowiada się uczta. Skoczyłam. Łanie podniosły łby i zaczęły biec. Ale mój cel już nie zdążył. Zatopiłam w nim pazury. Polała się krew. Rozprułam zwierzynę. Już miałam zacząć zajadać, gdy usłyszałam szmer. Instynktownie odwróciłam łeb w to miejsce, z którego wyskoczył wilk.
-Spłoszyłaś mi zwierzynę. - prychnął.


<Ktoś?>

Od Moon Do Ifus



Obudziłam się w mojej skromnej jaskini. Był ciepły dzień. Słońce wyglądało zza białej chmurki i łaskotało Raha po nosku.
-Haha! Wstawaj leniuszku!-krzyknęłam i szturchnęłam mojego towarzysza.
-Eh...już wstaję-mruknął zaspany.
-Wybieram się poznać kogoś nowego. W sumie jestem tu nie długo i znam tylko panią Ness i Ifus-powiedziałam po czym wyszłam z jaskini.

***
Szłam ścieżką przez lasek. Niestety nie spotkałam nikogo nowego. Nie miałam co robić. Smutna szłam cały czas przed siebie i nie zauważyłam jak wpadłam na Ifus.
-O jej sorka-powiedziałam.
-Ok, każdemu może się zdarzyć. Coś ty taka markotna?-spytała
-A nie wiem. Nie mogę się jakoś odnaleźć-rzuciłam-idziemy się przejść nad jeziorko?
-Spoko-powiedziała.

***
Byłyśmy już nad jeziorkiem. Ifus wskoczyła do niego jak szalona.
-Brrr! Nie wskoczę tam, za zimno mi!-krzyknęłam i zaśmiałam się.
-A o ile się założymy?-mruknęła i pociągnęła mnie za łapę do wody. Jezioro nie było, aż takie zimne jak mi się wydawało, ale i tak byłam zła na Ifus. Szubkim ruchem ochlapałam ją. Ta jednak jak zwykle nie zostawała mi dłużna. Machnęła łapą w wodę sprowadzając na mnie mokrą lawinę.
<<Ifus?>>

Od Estery CD Anubisa

Anubis spojrzał mi w oczy, jakby szukając w nich strachu. Niczego takiego nie znalazł.
Bez wahania przekroczył granicę. Gdy tylko postawił łapę, zaczął mi się przyglądać. Czy pójdę za nim i zaufam wilkowi, którego znałam nawet nie od godziny, czy posłucham się zdrowego rozsądku i sobie pójdę. Ale właśnie jedną z moich wad było nielogiczne myślenie - słuchałam się instynktu. Serca, nie rozumu. Zaczęłam iść przed siebie. Basior chwilę stał, najwyraźniej próbując mnie rozgryźć, co nie było łatwe zadanie. Po chwili zobaczyłam go przed sobą. Szliśmy w milczeniu. Nasłuchiwałam, jednak było cicho. Za cicho, co było mocno podejrzane. Anubis najwyraźniej wykrył to samo. Stanął w miejscu, próbując wytężyć zmysły. Poszłam jego śladem.
Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko.
Usłyszałam krzyki. I to mnóstwo. Jakby dochodziły z każdej strony.
Anubis warknął, poważnie zaniepokojony.
Odwróciłam się, a tam... nie wierzyłam własnym oczom... Ujrzałam głowę. Samą głowę, i to czegoś podobnego do człowieka, tylko bardzo bladego. Jakby nie było dość, owa głowa wyrastała z korzeni. Bardzo grubych korzeni, po których akurat stąpaliśmy.
-Anubis... coś mi się zdaje, że powinieneś to zobaczyć. - mruknęłam.
Jednak basior się nie odzywał. Podeszłam do niego... z pewnością nie wyglądał normalnie. Wyglądał, jakby ktoś zrobił mu pianę z mózgu. I mnie natchnęło.
-No tak... przecież on jest odporny TYLKO na czytanie w myślach. A ja na wszelką magię psychiki. To miejsce powoduje, że wszyscy wariują, ale ja nie...
Warknęłam do siebie, przeklinając samą siebie. Rozejrzałam się wokoło.
Postaci podobnych do mrocznej główki było mnóstwo. Gapiły się na mnie, krzycząc co jakiś czas. To miejsce nie było aż takie straszne... przynajmniej dla mnie. Dla Anubisa - owszem. W końcu nie wiadomo, co mu wpoili...
Próbowałam zaglądnąć mu do umysłu. Nie chciałam tego robić. W końcu on był inny niż wszyscy. Wszyscy, gdy tylko odkryli moje zdolności, uciekali gdzie pieprz rośnie. Pewnie dlatego nie miałam przyjaciół. Ale on, mimo, że widział moją przeklętą moc, nie odsunął się, wręcz przeciwnie - zaproponował oprowadzenie i przyjęcie do watahy. Jakby ktoś taki jak ja mógł się komuś przydać...
Nie mogłam go tu tak zostawić. W końcu, jest betą tej watahy, no nie? I do tego moje sumienie nie dawałoby mi spokoju. Musiałam zajrzeć do jego wspomnień. Inaczej nie mogłabym mu pomóc, a on utknąłby tu na wieki. Wierzyłam, że robię to w dobrej intencji. Oby.
Ujrzałam jego dawną watahę. Samotne wałęsanie się po świecie, w poszukiwaniu nowej watahy. I jeszcze jedna wataha. Uśmiech wadery. Burza. Zostanie betą tej watahy. Moja przemiana. Postawienie łapy w tym miejscu.
Naprawdę nie cierpiałam robić tego osobom, które mogłabym poznać bliżej bez mojej magii. To była moja broń, nie codzienny użytek.
Westchnęłam. Nadal nie dowiedziałam się, co teraz kłębi się w jego głowie. To były wspomnienia, a nie teraźniejszość. Musiałam szukać dalej.
Znowu zajrzałam w jego umysł.
Tym razem ujrzałam tereny obecnej watahy. Wszyscy członkowie leżą bez tchu, w tym i ja. Alfa i inni członkowie. Anubis biega od osoby do osoby. Widać obłęd w jego oczach.
Zrezygnowałam. Nie chciałam widzieć więcej, do wystarczało mi zupełnie.
-Anubis. - zaczęłam mówić - to wszystko nieprawda. Ocknij się. Zabiją nas oboje!
Próbowałam jeszcze dobre kilka minut. Jednak zauważyłam, że nasi towarzysze, o których zapomniałam, niepokojąco się zbliżają.
Nie miałam innego wyboru. Musiałam to zrobić.
Rozpoczęła się przemiana.

***

Obudziłam się niedaleko granicy, w Lesie Mroku.
Otworzyłam po woli oczy. Wspomnienia z dzisiejszego dnia uderzyły do mnie niczym gigantyczna fala. Zobaczyłam Anubisa siedzącego niedaleko, odwróconego do mnie tyłem. Najwyraźniej nadal nie mógł przetrawić tego, co się stało. Nie byłam wobec niego fair. Te stwory z resztą również.
Zakaszlałam. Samiec beta odwrócił łeb w moją stronę.

<Anubis?>

Nowy członek!



Przywitajcie ciepło Daimona, miłej gry (:

Ogłoszenia :3

Hejunia!
Jestem Lunz, na blogu Shogain (basior alfa) i Lunsaris (wadera omega). 
Właśnie dołączyłam do administratorskiego grona, także z pytaniami i formami czy opkami można też podbijać do mnie ^^
Kontakt: hw -> targaryen
Miłej zabawy ;3


Nowi członkowie!

Powitajmy  Zoe ve Samantha de Demone Nite i Dina!




Mam nadzieję że będziecie się z nami dobrze bawić!

Od Lunsaris cd Anubisa

Szybko się zreflektowała, słysząc pytanie bety. Chodziło mu o dany moment, nie ogólnie. Ale z niej idiotka. Wprowadziła basiora w błąd, przysparzając mu stresu i kolejnych zmartwień. Musi pamiętać, by najpierw myśleć, potem mówić. Było to dla niej szczególnie trudne, ze względu na taki a nie inny charakter.
- Och, to nie tak! - mruknęła, nieco się rozluźniając. Uspokoiła ptaka który przyjął teraz neutralną postawę w stosunku do wilka.
- Słucham? - spytał zdziwiony przysiadając na zadzie.
- Żle cię zrozumiałam, przez co wprowadziłam w błąd. - mruknęła.
- Czyli?
- Dusza wraca do mojego ciała. Gdyby była na wolności byłabym nieprzytomna. Po prostu co jakiś czas muszę ją wypuszczać albo sama to zrobi. Potrafi zranić wilka, ale jestem w stanie całkowicie usunąć skutki jej działania. Rozumiesz? W chwili obecnej bezpieczny jest każdy prócz mnie. - uśmiechnęła się delikatnie.
- Chyba że tak. - odparł, wypuszczając powietrze z płuc. Wyraźnie mu ulżyło. Swoją drogą wadera była zaskoczona jego postawą. Nie spodziewała się takiej reakcji, takiego zmartwienia z jego strony.
- Co do dołączenia. Jeśli nie macie nic przeciwko wywołującej zmarłych i panującej nad Złymi Duchami wilczycy, to z chęcią. Oczywiście spodziewam się, że wolicie trzymać się ode mnie z daleka, więc może lepiej już pójdę.
- Nie! Tak się składa, że przydałaby nam się egzorcystka. Chodź, pokażę ci jaskinię. 

< nie mam pojęcia jak to bardziej rozwinąć. Wolę krótko i treściwie niż lanie wody na 3 strony :) Anubis?>

Od Anubisa CD Lunsaris

Nie ufałem w pełni tej waderze. Co się jednak dziwić? Gdzie się obejrzę coraz dziwniejsze wilki spotykam ... mam tu też na myśli siebie. Ta cała Lunsaris mimo wszystko, zachowywała się ulegle. Nie chciała się bić, a więc dobrze. Nie będzie żadnej bitwy na śmierć i życie. Całkiem odpowiadało mi to rozwiązanie. Przestałem szczerzyć kły i jeżyć sierść. Za to przyjrzałem się uważniej nieznajomej. Białe i gęste futro, gdzieniegdzie czarne dodatki. Niebieskie oczy, czujnie śledzące każdy mój ruch. No i była ode mnie mniejsza. Przeniosłem wzrok na czarnego feniksa. Nigdy takiego nie widziałem i wątpiłem bym miał okazję podziwiać ten gatunek, poza tym konkretnym towarzyszem. Ptak wyczuwając mój wzrok syknął i nastroszył pióra. Nie miałem łapy do zwierząt, a w szczególności do ptaków. Gdyby feniks nie był towarzyszem tej wadery, idę o zakład że z radością urządził bym na niego polowanie. Niestety nie miałem takiej możliwości ...
- Jestem Anubis. - przedstawiłem się. Nagle przypomniałem sobie co przed chwilę usłyszałem od wadery. - Czekaj ... twoja Dusza jest na wolności i zabija wszystko naokoło? - zapytałem by się upewnić czy aby słuch mi nie szwankuje. Ku mej rozpaczy wadera poważnie pokiwała głową.
- Tak. - powiedziała. Cholera! A co jeśli na jej drodze pojawi się jakiś wilk?! Doskonale wiedziałem co się stanie ... nie potrzebowałem zapewnień ze strony Lunsaris.
- Da się ją jakoś powstrzymać? - zapytałem. Wadera spojrzała na mnie. - Tu jest cała wataha! - wyjaśniłem. - A tak poza tym wszystkim ... była byś zainteresowana dołączeniem? - zapytałem.

<Lunsaris? Było by więcej gdybym wiedziała co za ciebie odpowiedzieć xD>

Od Lunsaris do Anubisa

Głęboki wdech. Powietrze wlatuje do płuc, rozkosznie je wypełniając. Dostarcza organizmowi wystarczającą do przeżycia ilość tlenu. Krew głośno szumi w tętnicach, kiedy zmęczona wadera niezdarnie ląduje na ziemi. Długi wydech. Para wylatująca z nozdrzy przybiera zmatowiałe kształty, zawisając nad ziemią w tę niezwykle zimną noc. Jej oczy złowrogo wypełnia bladozielony połysk, rozświetlając mrok nowiu. Księżyca tym razem na niebie nie ma. Schował się, czekając na kolejny dzień. Biała sierść stroszy się na karku, gdy podmuch mroźnego wiatru przeciska się między futrem. Łapy drżą z wyczerpania, a opuszki palców dotkliwie odczuwają skutki mrozu. W końcu ciało wilczycy coraz bardziej się trzęsie, konwulsje powoli ogarniają całe ciało. Pada na ziemię, mgła stopniowo zakrywa jej pole widzenia. W ostatniej chwili między krzewami miga jej ciemny kształt. Jeszcze raz gwałtownie wciąga powietrze, starając się rozpoznać zapach intruza. Chociaż nie. Jedynym intruzem jest tu ona sama.
- Uciekaj! - warczy chrapliwie po czym jej łeb bezwładnie uderza o ziemię. Zaś Dusza zaczyna swoje łowy.

***

Skutki uboczne bycia przedstawicielem owej rasy. Gdy zbyt długo powstrzymujesz się od magii, sama sobie poradzi, w brutalny sposób odbierając ci władzę. Lunsaris o tym wiedziała, a mimo wszystko nie zamierzała z własnej woli wypuszczać śmiercionośnego stworzenia i zmęczona obserwować jego poczynania. Wolała doprowadzić do ostateczności niż dobrowolnie pozwolić swojemu wnętrzu pustoszyć krainę.
Kiedy uchyliła powieki, nie do końca wiedziała, gdzie się znajduje. Pamiętała tylko, jak wycieńczona długim lotem w końcu zmuszona była tu wylądować. I to właśnie fizyczna słabość umożliwiła Duszy pokonanie bariery i nieproszone wyjście. Nie wiedziała, gdzie grasowała, w jakiś sposób była tylko w stanie stwierdzić, że nie skrzywdziła nikogo poza kilkoma jeleniami i drobnym ptactwem. Kamień z serca, tamten wilk przeżył.
Właśnie.
Kto to był?
Ociężale podniosła się z ziemi i otrzepała futro z liści i pyłu, które zdążyły już ją pobrudzić. Skutki białej i gęstej sierści. Wyczuwała w pobliżu wilgoć, co oznaczało, że gdzieś niedaleko jest jakaś sadzawka. Tak bardzo chciało jej się pić. Powoli dotruchtała do zbiornika, który okazał się być rzeką. Nachyliła pysk, a widząc swoje odbicie cicho westchnęła. Zdecydowanie miała zły dzień i była w swojej mniej sympatycznej formie. Nie zastanawiała się nad tym jednak długo, tylko sięgnęła językiem do wody. Nie było jej dane się napić, gdyż jakieś ciemne ciało zbiło ją z łap i przyszpiliło do ziemi. Ciepły oddech owionął jej pysk, gdy tajemniczy wilk warknął obnażając kły. Próbowała się wyrwać - bez skutku. Nie zamierzała używać mocy, była zbyt słaba.
- Kim ty, do cholery, jesteś? Co robisz w tej watasze i dlaczego wczoraj kazałaś mi uciekać, po czym wyszło z ciebie to zielone coś, zabijając połowę stada jeleni co? - syknął, marszcząc brwi. Basior był silny i większy, ale Lunz miała skrzydła którymi sobie pomogła. Jakoś wyślizgnęła się spod niego i odskoczyła do tyłu kładąc uszy po sobie i jeżąc sierść. Postanowiła jednak w jakiś sposób okazać uległość, więc złożyła skrzydła i podkuliła ogon.
- Jestem Lunsaris. Wycieńczenie zmusiło mnie do nieplanowanego lądowania i oto jestem. Słaba forma fizyczna pozwoliła mojej Duszy wydostać się sama. Nie panuję nad nią, a ona zabija wszystko na swojej drodze. Zadowolony? - burknęła w odpowiedzi. Tuż obok niej pojawił się nagle czarny feniks i przysiadł na jej skrzydle, sycząc głośno. - Spokojnie, Delilah. - mruknęła miękko do ptaka. Nie spuszczała jednak swoich błękitnych oczu z wilka.

Anubis?

Od Anubisa CD Estery

Estera wyszła z jaskini alfy. Można łagodnie uznać iż  byłem zaciekawiony tą osobą. Widziałem jak straciła nad sobą kontrolę i załatwiła Goliata, potem nic nie pamiętała. Pół demon? A może ... upadły? Pozwoliłem sobie na próżne myśli, choć wiedziałem, że nie ma szans by ona była upadłym. Tak więc coś związanego z demonem. Lekko niepokoiła mnie jej zdolność. Ta przez którą znała moje imię, wiek i ciekawe co jeszcze? Mogła nie być całkiem szczera i wślizgnąć się do mojego umysłu, a ja nic nie potrafiłbym na to poradzić. Mimo to postanowiłem zaryzykować. Zdaniem niektórych potrzebowałem towarzystwa, inaczej mogę popaść w depresję czy coś. Niepokoiła mnie ta diagnoza, tak więc skoro już powinienem przebywać w czyimś towarzystwie, to może przyjrzę się bliżej tej waderze? Jakbym miał wybór! Ze szczeniakami bawić się nie będę, a alfa ... cóż ta wadera jest miała, ale preferuje spokojne życie. Tak więc kto został? Ta nowa Estera, co potrafi pokonać Goliata kiedy traci nad sobą kontrolę. Tak więc kiedy wilczyca wyszła z jaskini, ja wstałem z ziemi i podeszłem do niej.
- Może oprowadzić cię po terenach? - zapytałem. Wadera spojrzała na mnie i przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią.
- No dobrze. - zgodziła się w końcu, ale nie wykazywała przesadnego zapału. Trudno. Machnąłem ogonem dając jej znak żeby za mną podążyła. Pierwsza na naszej drodze była Plaża Kamieni. Wyszliśmy na kolorowe kamyczki, które były na tyle duże by nie kuć w łapy, jednak chodzenie po nich nie można nazwać zbyt wygodnym. Przed nami rozpościerało się niebiesko - zielone morze, dzisiaj płaskie jak deska, praktycznie pozbawione fal.
- To Plaża Kamieni. - wyjaśniłem waderze, która lustrowała wzrokiem okolicę. - Była by to normalna plaża gdyby nie te kamienie. Ciągną się też pod wodą. - dodałem.
- Całkiem tu ładnie. - skomentowała Estera. Nie wiedzieć czemu jej słowa mnie lekko przygnębiły. Żałowałem, że nie mogę pokazać tego miejsca moim przyjaciołom z poprzedniej watahy ... Ta melancholia i bolesne wspomnienia kiedyś mnie wykończą. Czuję to i to samo mówiła mi Ness. Przeszłość zżera mnie od środka, a ja nic na to nie mogę poradzić. Nic poza skupieniem się na tu i teraz i nie dopuszczeniem do siebie myśli. Potrząsnąłem głową by pozbyć się tej refleksji.
- Chodźmy dalej. - powiedziałem i przykleiłem do pyska sztuczny uśmiech. Nie chciałem być sztucznie miły, tylko ukryć swój smutek. Żal który nie daje mi normalnie żyć.

~*~

Zwiedziliśmy już wszystkie miejsca. Większość spodobała się waderze, a przynajmniej miałem taką nadzieję.
- I jak? - zapytałem Esterę gdy na powrót wróciliśmy do lasu.
- Ładnie ... to już wszystkie tereny? - zapytała. Właściwie nie pokazałem jej jednego miejsca ... zakazanego terenu. Czy powinienem ją tam zabrać? Spojrzałem na wilczycę, która akurat teraz patrzyła się w innym kierunku. Przez chwilę widziałem po prostu jasną waderę, a potem wyobraźnia nałożyła na nią inny obraz, kiedy się zmieniała i straciła kontrolę. Podjąłem decyzję.
- Właściwie jest jeszcze jedno miejsce. - powiedziałem. To zwróciło uwagę wadery.
- Jakie? - zapytała.
- Zakazany teren. - powiedziałem. - Nazywa się Aleja Cierpiących Dusz. - dodałem. Od razu widziałem, ze moje słowa rozbudziły ciekawość Estery.
- Pójdziemy tam? - zapytała lekko niepewnie. W końcu to zakazany teren ...
- Zobaczymy. Mogę cię na razie zabrać w pobliże alei. - odpowiedziałem i ruszyłem. Nie czekałem na odpowiedź, a wilczyca jej nie udzieliła. Po prostu zaczęła za mną iść. Aleja znajdowała się niedaleka Mrocznego Lasu i Złowieszczego Bagna. Oddzielała od siebie te dwa tereny ... nikt przy zdrowych zmysłach nie zabierał by tam wadery. Jeszcze takiej, która dopiero co dołączyła. Ale ja nie jestem normalny. To jedyne czego jestem w pełni pewny. Można określić mnie różnym mianem, na przykład cholernego ryzykanta, który szuka kłopotów w najmniej odpowiednich miejscach. Co ciekawe wydaje mi się, że taki jestem od urodzenia. Kuszę los, jakbym chciał się przekonać kiedy w końcu nie dam rady. Kiedy dojdę do kresu. Kiedy przyjdzie po mnie to co nieuniknione. Śmierć. Po co ze sobą ciągnę Esterę? Nad tym się nie zastanawiałem. Spojrzałem kątem oka na idącą obok wilczycę. Widać lubię przeżywać przygody wspólnie. Tak było od zawsze i będzie. No bo jaka zabawa w ryzykowaniu życia samemu? Lepiej z kimś! Może alfa ma rację? Powinienem się leczyć? Przestałem rozmyślać nad tą kwestią. Dotarliśmy do alei. Z tąd wyglądała całkiem normalnie. Może mrocznie i niebezpiecznie, ale z pewnością nie na taką jaką przedstawiono ją w opowieściach. Może nie jest tam tak niebezpiecznie?
- Nie wygląda zbyt ... niebezpiecznie. - mruknęła powątpiewająco wadera.
- Gdyby przerażała samym wyglądem, stwory które tam mieszkają nie miały by co jeść. A tak jakiś mocno walnięty ryzykant co pewien czas się trafi. - powiedziałem.
- I tym razem to my nimi jesteśmy? - zapytała zerkając na mnie. Wzruszyłem ramionami.
- Nie wiem jak ty, ale ja na pewno. - powiedziałem wesoło. Jak można się domyślać arogancji i czystej głupoty mi nie brakowało. To był mój żywioł. Mroczne miejsca pełne potworów z których nie powinienem wyjść żywy. Wiem że kiedyś umrę właśnie w takim miejscu, właśnie przez tę arogancję i lekkomyślność. Ale nie bałem się śmierci. Byłem w piekle (no prawie), udało mi się z niego wyrwać, co więc może być w tym takiego strasznego? Chyba tylko porzucenie osób na których ci zależy. Jak na razie jeszcze nie mam przyjaciół w tej watasze. Co prawda alfa jest miła, ale nie mogę nazwać jej przyjaciółką. Raczej znajomą. Spojrzałem roziskrzonymi oczami w oczy mojej towarzyszki i przekroczyłem granicę.

<Estera?>

Od Estery

Pewnego pochmurnego dnia, rozmyślałam sobie o mojej przeszłości.
Kim tak naprawdę byłam? Może ten demon, nad którym nie mam kontroli, to moje prawdziwe ja? A obecna postać jest chwilowa? Może tak naprawdę jestem bezduszną kreaturą, która zabija wszystko na swojej drodze? Wszystko jest możliwe. Chciałam, żeby to była nieprawda. Ale mogę się spodziewać wszystkiego. Przerywając moje rozmyślenia, zabrzęczało mi w uszach. Wiatr zaczął szaleć. Drzewa uginały się pod jego wpływem. Zwierzęta pochowały się w norach, co chwilę jednak wyglądając. Po chwili wszystko ucichło. Nagle wyczułam, że nie jestem sama. Drzewa jednocześnie zapłonęły. Odwróciłam się, a tam ujrzałam coś... nienaturalnego. Była to wielka karykatura, o wysokości trzech metrów i co najmniej metra szerokości w biodrach (jeśli to coś je miało). W oczy rzucało się to, że stwór się palił. Miało dwa ramiona, zakończone czymś, co wyglądało, jak lawa. Podobnie jak ogon, a właściwie dwa. Kroczyło... nie, zaraz, pełzło dumnie w moją stronę. Już miałam trochę się wycofać, by zyskać więcej czasu, ale naokoło mnie wyrósł okrąg ognia.
-Nie mam szans... - pomyślałam.
Jednak spróbowałam użyć swoich mocy, które w tej chwili mogłyby wydawać się bezużyteczne w walce z takim czymś. A jednak, moje umiejętności nigdy nie były bezużyteczne. Ani myśląc zaczęłam wysyłać myśli do przeciwnika - różnego rodzaju. Poczynając od "Boję się, wracam do domu" kończąc na "Chętnie zjadłbym ją na obiad, ale muszę udać się w inną stronę...". Ale nic nie działało. Może i moje moce działały na boginie, ale wyraźnie na stworzy władające ogniem nie. Nie było czasu na myślenie. Trzeba było działać. W jednej chwili wykonałam skok ponad płomieniami. Niestety, one dosięgły mojego ogona. Zaczął się palić.
-No błagam was! W takim momencie... - przewróciłam oczami.
Zawarczałam, próbując zrobić groźne wrażenie.
Najwyraźniej się nie udało - w końcu co może poradzić wadera do trzymetrowej kreatury?
W brzuchu zobaczyłam klejnot.
-Bingo! - pomyślałam.
W końcu nie bez powodu tam jest, prawda? Zdobycie go musi pomóc mi go pokonać. No, przynajmniej mam taką nadzieję.
Podbiegłam do niego, modląc się o życie do jakiejkolwiek bogini opiekującej się wariackimi pomysłami. Chyba taka była, no nie? Jeśli nie, to trudno. Żyje się tylko raz.
W jednej chwili moje oczy zapłonęły żrącą czerwienią. Wiedziałam, co to oznacza.
-Nie! - wykrzyknęłam. - Nie teraz, błagam...
Potwór zaśmiał się, najwyraźniej myślał, że to do niego.
-Za mądry to Ty nie jesteś. - warknęłam.
Rzucił się na mnie. Na szczęście w dobrym momencie odskoczyłam. Usłyszałam ciche westchnięcie, którego nie mógł wydać stwór. I wtedy dotarło do mnie, że jest ktoś jeszcze. Był to basior, lat sześć. Nie, trzy... A może sześć? Wyglądało na to, że lat miał i trzy, i sześć. Nie miałam zamiaru czytać mu w myślach, czy coś w ten deseń. Zniszczyłabym sobie niespodziankę.
Oprzytomniałam, przypominając sobie o potworze. Niestety, on o mnie nie zapomniał.
Strzelił ogniem w moją stronę, podpalając mnie całkowicie.
Jednak w tym samym momencie, gdy ten ogień połączył się z tym, który ugrzęzł na mym ogonie, dokończyłam swą przemianę. Tak naprawdę, gdyby nie to, to... umarłabym. Jednak nienawidziłam przemian.
Czułam się tak, jakbym straciła przytomność. W rzeczywistości straciłam tylko kontrolę. TYLKO.

***

Obudziłam się leżąc na ziemi.
Chwilę trwało, zanim oprzytomniałam i przypomniałam sobie o sytuacji.
-Nie... - jęknęłam.
Przemiana to było moje przekleństwo. Nie miałam nad tym kontroli. Zabijałam wtedy, co popadnie. Niewinne kotki, gołębie, nawet drzewa. Wszystko.
Wstałam, chwiejąc się.
Na szczęście, bestii już nie było. Zamiast tego na ziemi leżał kryształ z jego brzucha.
Obejrzałam się wokoło. Wyczułam kogoś obecność. Rozejrzałam się, węsząc. Jednak gdy spojrzałam na ziemię, odkryłam że cała krwawię. Na szczęście mój amulet był zawsze na swoim miejscu. Wlałam sobie dwie krople do pyska. Na całym ciele poczułam mrowienie.
-Dzięki bogom. Rany nie są śmiertelne. - pomyślałam.
Gdy po ranach nie było ani śladu, próbowałam wywęszyć, gdzie podział się tajemniczy osobnik, którego wyczułam. Ale po nim ani śladu.
Westchnęłam, kładąc się na ziemi, żeby odpocząć. Już zamykałam powieki, gdy usłyszałam gwizd.
Podniosłam się z ziemi, spoglądając na tego, kto wydał ten odgłos.
Stał tam basior, trochę *no, może trochę więcej niż trochę* większy ode mnie. Był czarny, z szarymi łatami i przejaśnieniami. Grzywka opadała mu na jego oko, co dodawało mu uroku i niesforności.
Przyglądał mi się badawczo.
-Kim jesteś? - zapytał z udawanym zainteresowaniem.
-Estera, jakby to mogło ci się do czegoś przydać... - odparłam niechętnie.
-Należysz to jakiejś watahy? - spytał, jakby bardziej z grzeczności i obowiązku niż ciekawości.
Prychnęłam.
-Nie. - odpowiedziałam, po czym zmieniłam temat - długo mnie obserwowałeś?
Na jego twarzy zajaśniał ironiczny uśmiech.
-Tylko odrobinę.
Przypomniałam sobie, że on mógł widzieć moją przemianę.
-Ekhem... no... tak dla twojej wiadomości, to nad tą przemianą nie kontroluję. Nawet nie pamiętam, co wtedy zrobiłam...
Nie odpowiedział.
-No i... e... Mogłoby to zostać między nami? - poprosiłam. Nie miałam ochoty, żeby nagle wszystkie wilki z pobliskich terenów zaczęły o mnie gadać.
-Skoro tak bardzo chcesz... - ironiczny uśmieszek zniknął z jego twarzy. - To chcesz dołączyć do watahy?
-Jakiej watahy? -zapytałam. Nie byłam tym specjalnie zainteresowana. No ale w końcu, postanowiłam, że do jakiejś dołączę... Choć straciłam już nadzieje, że przyjmą mnie do jakiejkolwiek.
-Księżycowej Klątwy. - powiedział. - Ja jestem w niej betą. - dumnie wypiął pierś, na co odpowiedziałam lekkim parsknięciem śmiechu - Potrzebujemy członków.
Zastanowiłam się. Z jednej strony, zawsze wolałam być samodzielna i samowystarczalna, nie lubiłam, gdy ktoś się nade mną rozczulał. Ale z drugiej... obiecałam sobie, że do którejś muszę dołączyć.
-No... dobra. - powiedziałam.
Na pysku basiora zajaśniał usmiech. Pewnie naprawdę potrzebują członków, skoro przyjmują pół-demona..., pomyślałam.
-Zaprowadzić cię do alfy?
-Tak.
Przez większość czasu szliśmy w rozkosznej ciszy, która mi odpowiadała, zwłaszcza po kolejnej przemianie. Jednak po chwili nowy znajomy ją przerwał.
-No więc... nie przedstawiłem się. Nazywam się...
-Anubis. - nie pozwoliłam mu dokończyć.
Anubis wytrzeszczył na mnie oczy, zatrzymując się.
-Przepraszam.
-Skąd to wiesz? - zapytał uważnie mnie obserwując.
-Emm... Można powiedzieć, że wiem to z twojego umysłu.
Basior nadal pozostawał w szoku.
-Ale... jak... przecież jestem odporny na czytanie w myślach!
-Na czytanie - owszem. Ale ja nie czytam w myślach. Można powiedzieć, że mam inne... hmm... zdolności.
Zaczęłam iść dalej, a on za mną.
-Wybacz, że cię speszyłam. - powiedziałam. - Tak wyszło...
Przez chwilę nadal się nie odzywał, po czym zapytał.
-Czyli właśnie w tej chwili penetrujesz mój umysł? - zapytał z lekkim niepokojem.
-Nie... wiem tylko, jak się nazywasz, ile masz lat, i wiem, że jestem basiorem... Wiedziałam to, zanim cię zobaczyłam.
Basior odetchnął z ulgą. Widocznie obawiał się, że wykryłam coś, co wolał, żeby zostało tajemnicą.
Zanim zdążyłam bardziej wgłębić się w tę sprawę, ponownie usłyszałam jego głos.
-To tutaj. - powiedział, wskazując łapą.
Moim oczom ukazała się duża jaskinia, która wydawała się przytulna. Jej wejście znajdowało się dosłownie naprzeciwko plaży.
-Powodzenia. - powiedział basior, po czym trochę się oddalił.
Westchnęłam i weszłam do środka.

***

Gdy tylko weszłam, zdziwiłam się - jaskinia była jeszcze większa, niż się wydawała. Na środku leżała wadera o sierści białej, z granatowymi łatami. Już miałam dać jakiś znak, że tu jestem, czy coś, samica alfa odwróciła się w moją stronę.
-Witaj. - rzekła.
Uznałam, że wypadałoby podejść i się przedstawić. Tym razem kulturalnie, bez czytania w myślach. To byłoby niegrzeczne w stosunku do alfy. No, może do bety też, ale wtedy jeszcze tego nie wiedziałam...
Podeszłam do wadery i ukłoniłam się *po prostu uznałam, że tak by wypadało, okey?*.
Ona wydawała się być tym zaskoczona, po czym uśmiechnęła się.
-Jak się zwiesz? - zapytała z uśmiechem na pysku.
-Estera. - odpowiedziałam.
-Ja jestem Ness, samica alfa tej watahy. Czego tu szukasz? - spytała. Uśmiech nadal nie znikał.
Zastanowiłam się, czy na pewno chcę dołączyć. W końcu mogłabym to wszystko odwołać.
Jednak już podjęłam decyzję.
-Chcę prosić o przyjęcie do watahy. - powiedziałam.
Zapewne ona i tak wiedziała, po co przyszłam, jednak wypadałoby spytać.
-Zostałaś przyjęta. - powiedziała z uśmiechem.
Oddaliłam się.
-Dzięki. - powiedziałam cicho, po czym wyszłam z jaskini.

<Anubis? Postarałam się, wyszło długie :o>

Nowa wadera!

Powitajmy Esterę! Naszą nową waderę!



Mam nadzieję że miło spędzisz z nami czas! :3

Nowa wadera!

Powitajmy Lunsaris! Naszą nową waderę!


Mam nadzieję, że będziesz się z nami świetnie bawiła!

środa, 26 sierpnia 2015

Pierwszy Członek!

Powitajmy naszego pierwszego członka! O to Segnory!


Mamy nadzieję, że będziesz się z nami dobrze bawił :3

wtorek, 25 sierpnia 2015

Otwieramy!

A więc nadszedł czas na otwarcie. 
Jak wiadomo początki zawsze są trudne. Brak członków, pustka inaczej. Tak więc witam Cię przybyszu i zachęcam do dołączenia! Nasz świeżo upieczony blog serdecznie wita wszystkich! Naprawdę administracja nie gryzie ;3
Rozumiem, że jest wielka chęć na aktywne watahy, ale w końcu ... może dzięki Tobie uda nam się rozkręcić tą watahę?
Przecież ktoś musi pójść na pierwszy ogień! :3

"Teraz jesteś w świecie wilków,
A my witamy was wszystkie, owieczki!" - Hollywood Undead - Been to Hell

Tak więc, pędem do zakładki "Formularz" i tylko wypełniać!
Dołącz i przeżyj z nami swoją własną przygodę, pełną wrażeń, niebezpieczeństw, potworów ale również przyjaźni, miłości i ... co tam jeszcze przyjdzie Wam do głowy! 
Ogranicza Was wyłącznie wasza własna wyobraźnia!

"Żyjemy i giniemy opowieścią!
To opowieść!" - Hollywood Undead - Glory

Przeżyj z Nami wzloty i upadki, chwałę zwycięstwa i gorzki smak porażki! 
Wciel się w wilka i rozbudź w sobie pierwotny zew!
ZAWYJ!

~ Pozdrowienia od Ness, Anubisa, Ifus i Moon