środa, 2 września 2015

Od Estery CD Vaithera

Uciekałam.
Nie miałam pojęcia, przed czym - potworem, wilkiem, a może moja wyobraźnia płatała mi figle? Może już całkiem powariowałam?
Zaufałam instynktowi, który podpowiedział mi, żeby uciekać - może słusznie, a może nie.
Co chwilę oglądałam się za siebie, sprawdzając, czy nikt mnie nie goni. I nikt nie gonił. Od czasu do czasu również, sprawdzałam, czy nikogo nie ma w pobliżu - za pomocy moich umiejętności, które wykrywają bicie serca. Czasem coś wykrywały, co mnie martwiło. Ale równie dobrze mógł to być jakiś zwierz, jak na przykład zając czy jeleń...
Przysiadłam zadyszana. Wytrzymałość nie była moją zaletą, biegłam szybko i zwinnie, ale krótko. Nie byłam długodystansowcem. Mimo wszystko uszy i oczy miałam szeroko otwarte - nie chciałam ryzykować, jakby naprawdę ktoś mnie gonił. Przez to straciłam kompletnie rachubę czasu - równie dobrze mogłam biec dwie godziny, albo cały dzień.
Ale jedno było pewne - wyszłam poza tereny watahy. Narażałam się na atak wilków z innej watahy, bądź - brońcie bogowie - potworów, czy innych okropności. Szczerze? Nie miałam najmniejszej ochoty na walkę z kimkolwiek, albo raczej czymkolwiek.
Wyrywając mnie z głębokich rozmyślań, usłyszałam szelest. Był tak cichy, że lekko słyszalny.
-To znaczy mieć oczy i uszy szeroko otwarte? - mruknęłam cicho do siebie.
Wstałam, wytężając zmysły. Wyczułam bicie serca innego wilka. Basiora, lat cztery.
Odwróciłam się - niestety za późno. Osobnik rzucił się na mnie, przystawiając pazury do mojego gardła.
Zawarczał.
Do mojego nosa doszedł jego zapach, przesiąknięty krwią. Jeśli chodzi o wygląd - był masywnie zbudowanym basiorem, miał szerokie łapy i długie, ostre pazury, które nie zawahałyby się, by mnie zabić.
Jak gdyby nic odpowiedziałam mu na to lekceważącym spojrzeniem.
Przez sekundę był naprawdę oszołomiony. Może oczekiwał, że będę piszczeć i błagać o litość?
Jednak to była tylko sekunda. Warknął, patrząc mi w oczy.
-Kim jesteś? - warknął nieprzyjemnym tonem.
Prychnęłam, można powiedzieć, że z pogardą.
Nie byłam przestraszona, wręcz przeciwnie - opanowana, co rzuciło się basiorowi w oczy.
Na jego pysku znowu zagościło oszołomienie. Wykorzystując tę chwilę, wyswobodziłam się i wstałam.
Obrzuciłam go spojrzeniem, po czym uniosłam brwi. Było aż tak łatwo?
Spojrzał na mnie zabójczym wzrokiem, nie znoszącym sprzeciwu. No cóż, do tego przywykłam.
-Bawimy się w kotka i myszkę, co? - warknął, cały czas nie zmieniając tonu.
Nie odpowiedziałam.

Vaither?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz