niedziela, 6 września 2015

Od Tomoe do Niny

Ehh...znowu pada...-pomyślałem idąc w kierunku lasu. Chciałem położyć się spać lecz w trakcie deszczu nigdy mi się to nie udaje. No, cóż może w lesie coś upoluje...Kiedy dotarłem do lasu przestało padać. Zza chmur wyłoniła się tęcza. Usiadłem na kamieniu i wziąłem głęboki oddech- poczułem deszczówke, kwiaty i innego wilka. W tym momencie obok mnie przeszła wadera, oczywiście nie zostałem zauważony, nie miałem nic do roboty więc ruszyłem za nią. Wadera nawet nie zauważyła, że idę niemal że obok niej. Poszedłem za nią do strumyka. Wadera usiadła i westchnęła, ja usiadłem obok niej. Wyglądała na zamyśloną więc pomyślałem że wyrwę ją z zadumy:
- Nad czym tak myślisz? -zapytałem zbliżając swój pysk do jej
Wadera podskoczyła ze strachu i pisneła
- Ej, nie bój się mała - powiedziałem przekrzywiając niewinnie łeb i robiąc głupią minę
Wilczyca nadal nic nie mówiła, ale wydawała się spokojniejsza.
- Aa! Zapomniałem się przedstawić, jestem Tomoe - rzekłem szczerząc się.

Nina?

Od Anubisa CD Estery

Jezioro Lakota? Na początku poczułem lekka niechęć, ale ... pomysł nie był zły, a moja osobowość nie należała do takich co pozwoliła by mi odpuścić przygodę bądź wycieczkę. Podniosłem wzrok na Esterę.
- No dobra. - nie zdobyłem się jednak na uśmiech. Jeszcze nie. Estera widziała moją przygnębioną minę jednak nic nie powiedziała. Bo i co mogła powiedzieć? Nawet jej nie powiedziałem co tak bardzo mną wstrząsnęło i dlaczego tak ubolewam nad wspomnieniami. Przeciągnąłem się i wyszłem z jaskini. Co tam deszcz i  tak idziemy nad jezioro. Estera wyszła tuż za mną, razem ruszyliśmy w kierunku jeziora. Po drodze głównie panowała między nami milczenie. Starałem się powściągnąć wspomnienia i żyć chwilą, nie przejmować się tym co było, ale tym co będzie i co jest. W połowie mi się udało. Średnio poprawiło to moje samopoczucie, ale zawsze coś. Teraz może nie będę najgorszym towarzyszem wycieczki ... Co ja mówię? Będę. Z ta wiecznie przygnębioną miną nie nadaję się do niczego. Skoro straciłem zapał do życia, to ... jak można mnie nazwać poszukiwaczem przygód? Nie jestem już taki jak kiedy. To co się stało, zmieniło mnie od środka. Może bogini miała rację? Może demon to to czym powinienem być? Czy każdy Upadły tak się czuje? Potrząsnąłem głową by pozbyć się tych myśli. Popadam w melancholię a to bardzo źle. Przywołałem uśmiech, który właściwie bardziej przypominał grymas i spojrzałem na Esterę. Chciałem jakoś zacząć rozmowę by skupić się na czymś innym niż myśli. Jednakże w mojej głowie była pustka. Nic. Zero. Stałem więc z grymasem tylko częściowo przypominającym uśmiech.
- O co chodzi? - zapytała Estra, gdy spojrzała na mnie.
- odkryłem w mojej głowie czarną dziurę. - odpowiedziałem. Es spojrzał na mnie pytająco, lecz nie odezwała się. Ja też nie. Rozmowa w moim wykonaniu to debilny pomysł. Mimo to spróbowałem jeszcze raz.

Estera?

Nowa Wadera!

Oto Hana!


Witamy w naszych skromnych progach!

Nowy basior!

Powitajmy Tomoe! 


Witamy serdecznie!

środa, 2 września 2015

Od Estery CD Anubisa

Westchnęłam cicho. Jaskinia nie była może największych gabarytów, ale była całkiem... przytulna.
-I co masz zamiar teraz robić? - zapytałam, patrząc na Anubisa leżącego niedaleko.
Nienawidziłam nic nie robić. Skakać, pływać, a nawet chodzić - wszystko, byle nie odpoczywanie. Nawet, gdy jestem na skraju wytrzymałości.
-Nie wiem. - powiedział, patrząc w ziemię.
Wyczułam, że nadal jest... przygnębiony? Widocznie wspomnienia dawały o sobie znać, przeżerając od środka. Nawet jego oczy straciły ironiczny blask.
A ja czułam, że to wszystko moja wina, mimo jego zapewnień.
Usłyszałam brzęczenie przy moim prawym uchu. Jak się okazało, chwilę głuchej ciszy przerwał komar, najwidoczniej spragniony krwi. Latał w tę i z powrotem, do czasu, gdy wyfrunął szukać swych ofiar gdzieś indziej.
-Co powiesz na wyprawę nad Jezioro Lakota? - zaproponowałam, próbując przerwać ciszę. Może i sam pomysł był słaby, ale w tej chwili do mej głowy nie przyszło nic innego.
Anubis mruknął coś pod nosem.

Anubis?

Od Estery CD Vaithera

Uciekałam.
Nie miałam pojęcia, przed czym - potworem, wilkiem, a może moja wyobraźnia płatała mi figle? Może już całkiem powariowałam?
Zaufałam instynktowi, który podpowiedział mi, żeby uciekać - może słusznie, a może nie.
Co chwilę oglądałam się za siebie, sprawdzając, czy nikt mnie nie goni. I nikt nie gonił. Od czasu do czasu również, sprawdzałam, czy nikogo nie ma w pobliżu - za pomocy moich umiejętności, które wykrywają bicie serca. Czasem coś wykrywały, co mnie martwiło. Ale równie dobrze mógł to być jakiś zwierz, jak na przykład zając czy jeleń...
Przysiadłam zadyszana. Wytrzymałość nie była moją zaletą, biegłam szybko i zwinnie, ale krótko. Nie byłam długodystansowcem. Mimo wszystko uszy i oczy miałam szeroko otwarte - nie chciałam ryzykować, jakby naprawdę ktoś mnie gonił. Przez to straciłam kompletnie rachubę czasu - równie dobrze mogłam biec dwie godziny, albo cały dzień.
Ale jedno było pewne - wyszłam poza tereny watahy. Narażałam się na atak wilków z innej watahy, bądź - brońcie bogowie - potworów, czy innych okropności. Szczerze? Nie miałam najmniejszej ochoty na walkę z kimkolwiek, albo raczej czymkolwiek.
Wyrywając mnie z głębokich rozmyślań, usłyszałam szelest. Był tak cichy, że lekko słyszalny.
-To znaczy mieć oczy i uszy szeroko otwarte? - mruknęłam cicho do siebie.
Wstałam, wytężając zmysły. Wyczułam bicie serca innego wilka. Basiora, lat cztery.
Odwróciłam się - niestety za późno. Osobnik rzucił się na mnie, przystawiając pazury do mojego gardła.
Zawarczał.
Do mojego nosa doszedł jego zapach, przesiąknięty krwią. Jeśli chodzi o wygląd - był masywnie zbudowanym basiorem, miał szerokie łapy i długie, ostre pazury, które nie zawahałyby się, by mnie zabić.
Jak gdyby nic odpowiedziałam mu na to lekceważącym spojrzeniem.
Przez sekundę był naprawdę oszołomiony. Może oczekiwał, że będę piszczeć i błagać o litość?
Jednak to była tylko sekunda. Warknął, patrząc mi w oczy.
-Kim jesteś? - warknął nieprzyjemnym tonem.
Prychnęłam, można powiedzieć, że z pogardą.
Nie byłam przestraszona, wręcz przeciwnie - opanowana, co rzuciło się basiorowi w oczy.
Na jego pysku znowu zagościło oszołomienie. Wykorzystując tę chwilę, wyswobodziłam się i wstałam.
Obrzuciłam go spojrzeniem, po czym uniosłam brwi. Było aż tak łatwo?
Spojrzał na mnie zabójczym wzrokiem, nie znoszącym sprzeciwu. No cóż, do tego przywykłam.
-Bawimy się w kotka i myszkę, co? - warknął, cały czas nie zmieniając tonu.
Nie odpowiedziałam.

Vaither?

wtorek, 1 września 2015

Nowy Basior!

Powitajmy Vaithera!


Mam nadzieję że miło spędzisz z nami czas!

Od Estery CD Dina

Spacerowałam po lesie. Bez konkretnego powodu, tak po prostu, rozkoszując się samotnością.
Mimo, że nie gardziłam towarzystwem, miło było pobyć sama, dać upust wszystkim myślom, które tylko krążą i krążą po głowie... Gdy tak rozmyślałam, w pewnym momencie, wyczułam, że nie jestem sama. Jak to zrobiłam? Można powiedzieć, że mam pewne umiejętności umysłowe, i potrafię wyczuć kogoś obecność - poprzez bicie serca.
Mruknęłam cicho. Skierowałam nos ku ziemi, w nadziei, że tego kogoś wytropię. Oczywiście, mogłabym użyć mych mocy, żeby dowiedzieć się, kto to i gdzie jest, ale... nie było mi to w tej chwili poprzednie. Kiedyś popadłam obsesję na punkcie penetrowania umysłów, i wtedy... nieważne. Tak czy siak, nie miałam ochoty do tego wracać.
Gdy tylko wpadłam na trop, zaczęłam iść w tym kierunku. Mój nos nigdy mnie nie zawiódł, i miałam nadzieję, że tak będzie i tym razem. Czułam, że jestem już bardzo blisko owej osoby. Usłyszałam głos, jakby ktoś z kimś rozmawiał... albo po prostu mówił do siebie. Stanęłam za krzakami. Postać była tuż za nimi. Wyszłam z krzaków.
-Kim jesteś? - zapytałam pierwsza, z pewnością siebie.
Ową osobą był basior o niekrępej budowie. O dużych uszach, nieproporcjonalnych do reszty ciała i niebieskich, lśniących oczach, w których kłębiła się duża dawka wrażliwości i samotności, które próbuje ukryć. Niestety bezskutecznie.
Samiec, widząc mnie, zawarczał, pokazując długie i ostre zęby.
Na to prychnęłam lekceważąco. Nie miałam ochoty demonstrować moich możliwości, zwłaszcza pod postacią, którą nie kontrolowałam, bo to by go co najmniej przestraszyło, i to w najlepszym przypadku. A w najgorszym? Szkoda mówić...
-Szlama... - westchnął cicho basior, spuszczając łeb w kierunku ziemi.
-Szlama? - zdziwiłam się.
Co mu jest?, pomyślałam. Naoglądał się Harry'ego Pottera? Jednak postanowiłam nie wnikać.
Gdy tylko usłyszał moją reakcję, momentalnie podniósł łeb z błyskiem w oku. Mojej uwadze nie uszło też to, że jego kąciki pyska drgnęły. Może nawet lekko się uśmiechnęły?
-Mów mi Dino. - powiedział badając mnie wzrokiem - a ciebie jak zwą?
-Estera. - mruknęłam pod nosem, jednak on lekko się uśmiechnął.
I mnie olśniło.
-Powiedz... należysz już do jakiejś watahy? - zapytałam.

Dino?

Od Rose Do Daimona

Biegłam przez las, omijając i przeskakując nad przeszkodami. Poruszałam się bezszelestnie, cieniem. Gdy przeskakiwałam duży, stary pień drzewa, dokładnie nad nim znowu to się stało. Skuliłam się z bólu i boleśnie upadłam na ziemię.
~Nie o to chodzi. Niedługo będziesz wiedzieć co musisz zrobić. Jeśli nie....~ Bolało o wiele bardziej niż wcześniej, skamlałam i wiłam się po ziemi, i oczywiście nawet jeśli praktycznie nic nie widziałam, nie słyszałam i nie czułam, gdy wszystkie moje zmysły były tępe od bólu, zobaczyłam to cholerstwo. Motyl, wydawałoby się- śliczny, z błyszczącymi niebieskimi skrzydłami. Wiedziałam jednak co będzie jak podleci bliżej. Puste oczodoły, zmasakrowana główka, powyginane nóżki. Wzdrygnęłam się na ten widok, i chciało mi się wymiotować, ale nie potrafiłam przestać patrzeć. I nagle wszystko zniknęło. Otworzyłam szeroko oczy, bo nade mną stał brązowy basior i patrzył na mnie zaskoczonym, ale i czujnym wzrokiem. Zerwałam się na równe łapy, ale te się pode mną ugięły, zmusiłam się jednak by ustać. Nie miałam pojęcia jak się zachować.
- Cześć - powiedział basior, spojrzałam na niego chłodno i odsunęłam się - Nic ci nie jest?
- Nic - rzuciłam opryskliwie. Spojrzał na mnie, ale tego nie skomentował.
- Jesteś na terenach watahy, więc muszę wiedzieć co tu robisz? - spytał. Serce zabiło mi mocniej i zaczęła rosnąć we mnie maleńka nadzieja. Próbowałam ją zdusić, ale słabo mi to wyszło.
- Watahy... - odparłam. Postanowiłam, że spróbuję do niej dołączyć, ponieważ sama długo już nie przetrwam. - Czy mogę do was dołączyć? - spytałam szybko. Przyjrzał mi się.
- Nie ja o tym decyduję, ale mogę zaprowadzić cię do alfy. - Skinęłam głową, a nadzieja jeszcze bardziej urosła. Pokazał mi, żebym sza za nim. Odrobinkę się rozluźniłam.
- Jestem Daimon. - powiedział nagle basior. Zobaczyłam, że na szyi ma chustkę, a na dość dziwnym ogonie jakąś... kuleczkę? Mniejsza.
- Rose - powiedziałam krótko. Od razu jednak uznałam, że jestem okropna, on jest dla mnie całkiem miły, dzięki niemu może będę miała watahę a ja zachowuję się wobec niego podle. Spróbowałam zacząć rozmowę. - Jesteś wilkiem lodu czy wiatru?
Spojrzał na mnie lekko zaskoczony.
- Czemu sądzisz, że któryś z tych dwóch? Jestem wilkiem Ichoru. - zatrzymałam się i z szokiem spojrzałam na niego.
- Słucham? Są tylko dwa rodzaje wilków! Tak mnie nauczyła moja poprzednia wataha! - zawołałam
- To musiała cię źle nauczyć ponieważ ras wilków jest setki! - gapiłam się na niego z rozdziawionym pyskiem. Do teraz myślałam, że moi starzy znajomi byli niesamowici i dobrzy, ale nagle ogarnęły mnie wątpliwości. - A ty jakiej jesteś rasy?
- Och... - zmieszałam się trochę - Ja podobno nie mam rasy, wiesz jestem tak zwykła, bez żadnych magicznych mocy ani nic - posłałam mu coś na kształt bladego uśmiechu.

<Daimon?>